Z podobnego założenia wyszli artyści Opery Bałtyckiej w Gdańsku – Marcin Pomykała Krzysztof Gasz i Wojciech Lewandowski, którzy w minioną sobotę wystąpili w Centrum Kultury i Sztuki w Tczewie, w towarzystwie Gdańskiej Symfonicznej Orkiestry Festiwalowej pod batutą Tadeusza Żmijewskiego, dyrektora CKiS.
Chimeryczni i lubią... błyszczeć
Już pierwsze wykonanie – „Wielka sława to żart” z „Barona Cygańskiego” Johanna Straussa – pokazało, jaka będzie atmosfera podczas imprezy. Publiczność, znacznie powiększona o kompanię tczewskich saperów, nagrodziła występ takimi brawami i wiwatami, jakby trójka śpiewaków żegnała się ze sceną, a nie dopiero co zainaugurowała koncert.
- Tenorzy to głosy delikatne, chimeryczne, to głosy które ciągle chcą błyszczeć i jak ich państwo przyzwyczają do takich braw to ze sceny nie zejdą nigdy – ostrzegała żartobliwie prowadząca koncert Barbara Żurowska-Sutt, propagatorka kultury i dyrektor Opery Bałtyckiej w latach 1993-1995.
Wzorem dla każdego tria tenorów są wspólne występy Luciano Pavarottiego, Placido Domingo i José Carrerasa, zapoczątkowane 7 lipca 1990 r. koncertem w Termach Karakalli w Rzymie, w przeddzień meczu finałowego mistrzostw świata w piłce nożnej. Genialni śpiewacy występowali razem na wielkich stadionach i parkach miejskich, przyciągając na koncerty tysiące słuchaczy, stając się tym samym gwiazdami popkultury.
Czego słuchają aniołowie?
- Dzisiaj tenorzy śpiewają niemal jak drużyna, wspólnie pracując na sukces wszystkich – wyjaśniała Barbara Żurowska-Sutt.
Trzymając się sportowej stylistyki, trójka zawodników nie tylko wspólnymi siłami atakowała bramkę (czytaj serca publiczności), ale nie stroniła od prezentowania indywidualnych możliwości dryblingu (czyt. arii śpiewanych samodzielnie). Najgłośniej oklaskiwano Marcina Pomykałę, znanego chociażby z telewizyjnego programu Waldemara Malickiego „Filharmonia dowcipu”, który błysnął w arii Calafa „Nessun dorma” („Niech nikt nie śpi”) z „Turandota” Verdiego, wymagającej zdecydowanie dużego kunsztu.
Publiczność usłyszała m. in. arię Księcia „La donna e mobile” („Kobieta zmienną jest”) z „Rigoletta” Verdiego, „Brunetki, blondynki” Roberta Stoltza oraz najsłynniejszą piosenkę neapolitańską „O sole mio”. Tenorom tak spodobało się na tczewskiej scenie, że nie ograniczyli się wyłącznie do śpiewu i w rytm „Libiamo” z „Traviaty” Verdiego zaczęli nagle… tańczyć. Gdy trójka śpiewaków odpoczywała, sceną opanowywali muzycy z Gdańskiej Symfonicznej Orkiestry Festiwalowej, grając utwory m. in. Brahmsa, Bizeta, Straussa oraz Mozarta.
- Mozart wcale się nie zestarzał, a jego muzykę słuchamy z podziwem zastanawiając się, jak to możliwe, że 250 lat temu powstały takie dzieła, które wszyscy kochamy i rozumiemy – zauważyła Barbara Żurowska-Sutt. - Mawia się, że w niebie aniołowie słuchają Bacha, a gdy nikt nie widzi to Mozarta.
Reklama
„O sole mio”, czyli Wielka Gala Trzech Tenorów
TCZEW. Luciano Pavarotii, Placido Domingo i Jose Carreras – wielkie trio tenorów, którzy stali się gwiazdami popkultury. Są niedościgłym wzorem dla kolejnych pokoleń śpiewaków, wzorem, z którym nie warto się mierzyć, co wcale nie znaczy, że nie można naśladować.
- 16.05.2008 00:01 (aktualizacja 10.08.2023 22:41)
Napisz komentarz
Komentarze