W minioną sobotę, 13 sierpnia, minęły 42 lata od wypadku myśliwca MiG –21, który rozbił się na terenie ogródków działkowych w sąsiedztwie ul. Nowowiejskiej w Tczewie. Jego pilot, kapitan Zenon Doliński, zginął na miejscu.
Postać lotnika uczcili sympatycy historii miasta, skupieni wokół portalu Dawny Tczew.
Miał tu stanąć pomnik...
Na miejscu zdarzenia zapalili znicze, położyli wiązankę kwiatów. Katastrofa z 13 sierpnia 1969 r. nie została jak dotąd w żaden sposób upamiętniona. Mimo, że tuż po niej ówczesne władze mówiły o postawieniu pomnika, tak się nie stało. O tragedii pamiętają za to mieszkańcy miasta, którzy w rodzinnych opowieściach przekazują sobie informacje o otoczonych przez wojsko działkach, czy silnym zapachu paliwa lotniczego unoszącego się nad miejscem zdarzenia. Armia przez trzy dni porządkowała teren katastrofy. Gdy tylko wojskowi odjechali, pojawiły się osoby poszukujące szczątków samolotu na „pamiątkę”...
180 metrów od zabudowań
W jaki sposób doszło do wypadku? 13 sierpnia był burzowym dniem. Korzystając z okazji piloci z jednostki w Debrznie ćwiczyli w nocnych trudnych warunkach atmosferycznych przechwytywanie celów. Po przylocie do Malborka piloci mieli wrócić do Debrzna identyczną trasą. Jako pierwszy o godz. 21.18 w samolocie MiG – 21 wystartował kpt. pil. Zenon Doliński, jako cel dla kpt. pil. Franka. Kiedy kpt. Franek po starcie wszedł na wysokość 600 m, usłyszał komendę od kpt. Dolińskiego: „77 po starcie odchyl się mocno w prawo”. Kpt. Franek potwierdził i zapytał: „Poszedłeś w lewo?” Kpt. Doliński odpowiedział: „Tak”. Był to jego ostatni meldunek. O godz. 21.21 samolot runął na ziemię 180 metrów od zabudowań ul. Nowowiejskiej na osiedlu Czyżykowo. Pilot zginął na miejscu. Jak ustaliła komisja wojskowa, przyczyną katastrofy było znalezienie się samolotu w chmurze burzowej z piorunami i dużą turbulencją oraz zaistnienie w niej bliżej nieokreślonych zjawisk, które doprowadziły do gwałtownej utraty wysokości i zderzenia z ziemią w locie niesterowanym. W wyniku gwałtownego pogorszenia się widzialności pilot utracił orientację przestrzenną. 33 -letniego kpt. Dolińskiego pochowano na cmentarzu w Nowym Mieście nad Pilicą.
Awaryjne lądowanie pod Tczewem
Nie była to jedyna katastrofa wojskowego samolotu w Tczewie w latach 60. ubiegłego wieku. 5 lipca 1963 r. z lotniska w Babich Dołach wystartowała załoga samolotu CS-102 w składzie ppor. pil Tadeusz Bojarski oraz kpt. pil. instr. Leon Sysiak celem lotu kontrolnego po trasie Oksywie - Czarna Dąbrówka - Kwidzyn - Oksywie. Podczas lotu nastąpił gwałtowny spadek obrotów silnika, więc instruktor postanowił lądować awaryjnie na lotnisku w Pruszczu Gdańskim, jednak w rejonie Tczewa silnik wyłączył się. Po bezskutecznych próbach uruchomienia go załoga podjęła decyzję o lądowaniu w terenie przygodnym. O godz. 16.46 samolot wylądował na polu, w odległości 1,5 km na północny zachód od Tczewa (150 m za nasypem kolejowym). Lądowanie odbyło się bez wypuszczonego podwozia, samolot zderzył się z ogrodzeniem, ściął pięć słupów żelbetowych, zerwał siatkę metalową ogrodzenia i zatrzymał się po 120 metrach od miejsca przyziemienia. Pilotom nic na szczęście się nie stało.
Źródło informacji o obu wypadkach oraz zdjęcia MiG - 21: „Katastrofy, awarie, uszkodzenia w polskim lotnictwie wojskowym 1961-70”, Wydawnictwo LAF, Toruń 2011
Reklama

Ostatni meldunek pilota. Rocznica katastrofy samolotu wojskowego na Czyżykowie
TCZEW. W jaki sposób doszło do wypadku? 13 sierpnia był burzowym dniem. Korzystając z okazji piloci z jednostki w Debrznie ćwiczyli w nocnych trudnych warunkach atmosferycznych przechwytywanie celów. Po przylocie do Malborka piloci mieli wrócić do Debrzna identyczną trasą. O godz. 21.21 samolot runął na ziemię 180 m od zabudowań ul. Nowowiejskiej na osiedlu Czyżykowo. Pilot zginął na miejscu.
- 16.08.2011 00:00 (aktualizacja 20.08.2023 02:41)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze