Brak dat, podpisów, danych wykonawcy… Zespół kontrolny Komisji Rewizyjnej RM stwierdził, że dokumenty kontrolowanej jednostki wypełniane były niestarannie, „jakby w pośpiechu”. Jednak nie za niedbalstwo dostało się podczas sesji Rady Miejskiej dyrektorowi ZGKZM, Mirosławowi Ostrowskiemu, a za uzupełnianie wskazanych braków w trakcie trwania kontroli.
- W dokumentacji przetargowej dostawiano brakujące pieczątki, uzupełniono dane wykonawców, inwestorów… - wymieniał podczas sesji Tomasz Jezierski, przewodniczący zespołu kontrolnego. - Zmieniono w ten sposób dziesiątki dokumentów, co jest niezgodne z obowiązującymi przepisami. Przed członkami zespołu kontrolnego próbowano ukryć w ten sposób błędy i braki w prowadzonej dokumentacji.
Ktoś zapomniał o jednym - członkowie zespołu kontrolnego posiadają kopie oryginalnych dokumentów, które choć powinny być bliźniaczo podobne, nie są. Radni zadecydowali, że sprawie powinna przyjrzeć się Najwyższa Izba Kontroli.
Dokument dokumentowi nie równy
Kontrola w ZGKZM trwała prawie 20 miesięcy (od 31 marca 2008 r. do 4 listopada 2009 r.). Protokołem z jej przebiegu radni zapoznali się w ubiegłym tygodniu – podczas obrad Rady Miasta.
- W wyniku przeprowadzonej kontroli stwierdzono wiele uchybień związanych z procedurą przeprowadzonych przez ZGKZM postępowań w zakresie przetargów publicznych – stwierdził Tomasz Jezierski. - Mamy wątpliwości, czy faktycznie są to błędy ludzkie, czy może były to działania celowe o cechach zbliżonych do przestępczych.
Przewodniczący zespołu kontrolnego przypomniał, że „ustawa o zamówieniach publicznych nakazuje, aby były one przygotowywane z należytą starannością”.
- W kontrolowanych dokumentach, w kilkuset przypadkach, stwierdza się błędy w dokumentacji przetargowej, m.in.: brak podpisu głównego księgowego, brak wymaganych pieczęci imiennych, brak dat przy podpisach, brak podpisów osób stwierdzających celowość postępowania, brak akceptacji dyrektora kontrolowanej jednostki, brak danych wykonawcy - ujawnił radny Jezierski. - Braki te są wynikiem niedbalstwa osób nadzorujących. Dokumenty przetargowe (przede wszystkim te przygotowywane w latach 2007-2008) wypełnione są niestarannie, jakby w pośpiechu.
- W trakcie prowadzenia swych czynności zespół kontrolny stwierdził, iż podczas trwania kontroli uzupełnione były braki w dokumentacji przetargowej: dostawiano brakujące pieczątki, wpisywano dane wykonawców, uzupełniano druki o dane inwestora… - powiedział radny Jezierski. - Posiadamy więc dwa oryginały tego samego dokumentu, które nie są jednakowe.
Rzecz niemożliwa!
W trakcie kontroli radni stwierdzili bardzo małą konkurencyjność prowadzonych postępowań przetargowych. „W większości postępowań składano tylko jedną ofertę, która wygrywała” - zapisano w protokole.
- W zdecydowanej większości postępowań w przetargach udział brały i wygrywały dwie firmy: ARS Arkadiusz Stubba oraz P.P.H.U. PROFIT Wojciech Kusa - zorientował się zespół kontrolny. Za dowód mają posłużyć dane statystyczne:
● 2005 r. - ww. firmy wygrały ponad 82 proc. wszystkich przetargów (14 na 17 odbytych);
● 2006 r. - 75 proc. przetargów (15 na 20);
● 2007 r. - ponad 92 proc. przetargów (24 na 26);
● 2008 r. - 100 proc. przetargów (5 na 5).
Szczególne podejrzenie radnych wzbudziły przetargi, w których złożone oferty stanowiły 100 (lub prawie 100) proc. kwoty przeznaczonej na inwestycję (oferentami zaś były ww. firmy).
- Porównując kosztorysy inwestorskie i ofertowe stwierdzono rzecz praktycznie niespotykaną - prawie każda pozycja kosztorysu inwestorskiego i ofertowego była identyczna: taka sama stawka za godzinę roboczą, takie same ceny materiałów, sprzętu… - wyjaśniał radny Jezierski. - Wygląda to tak, jakby zostało skopiowane jedno od drugiego. Tylko w dwóch przypadkach (na 500) widnieją dwie różne ceny. Nasuwa się podejrzenie, że oba kosztorysy przygotowała jedna osoba.
Członkowie zespołu kontrolnego zwrócili uwagę, że w jednym z przypadków zamawiający wymagał załączenia do oferty minimum dwóch referencji na wykonanie remontu dachów o powierzchni minimum 200 m kw. każdy, a dodatkowo potwierdzenia w nich wykonania izolacji pionowych. Takich referencji oferent nie przedstawił.
- Zgodnie z zapisami ustawy o zamówieniach publicznych, taka oferta powinna zostać odrzucona - zwrócił uwagę radny Jezierski. - Tak się jednak nie stało. Do przetargu stanęła i wygrała go tylko jedna firma.
Innym razem zespół ustalił, że otwarcie ofert, nastąpiło godzinę przed wyznaczonym terminem.
- To mogło spowodować, że inni zainteresowani mogli zostać niezgodnie z prawem wykluczeni z przetargu – uważają radni. – Wygrała przetarg jedyna firmą, która złożyła ofertę, na kwotę 65 tys. zł, co stanowiło 100 proc. kwoty przeznaczonej na inwestycję.
„Pańskie oświadczenie jest bezcelowe”
Co na to dyrektor Mirosław Ostrowski? Powiedział, że nie ma zamiaru odnosić się do oskarżeń, dopóki nie zostanie mu dostarczony kompletny protokół.
- Na dzień dzisiejszy jest on niekompletny i nie daje możliwości zapoznania się ze stawianymi zarzutami - stwierdził dyrektor ZGKZM. - Oczekuję kompletnego protokołu, łącznie z dokumentami, na które zespół kontrolny się powołuje.
Tomasz Jezierski przypomniał dyrektorowi, że miał czas na ustosunkowanie się do dostarczonego mu protokołu.
- Nie skierował pan w tej sprawie żadnego pisma, nie wywiązał się pan z obowiązujących przepisów, pańskie oświadczenie jest więc w tej chwili bezcelowe – powiedział radny Jezierski. - Składając protokół do podpisu informowałem o tym pana osobiście: wszystkie załączniki (a jest tego kilka tysięcy dokumentów) dostępne są do wglądu w Biurze Rady Miasta i w każdej chwili może się pan z nimi zapoznać. Ale ponieważ pan w jakiś sposób unikał spotkania, przyjechania tutaj, po raz drugi poinformowałem pana o możliwości zapoznania się z dokumentami w kolejnym piśmie. Jednak pan tego nie zrobił, widocznie panu na tym nie zależy.
„Poprawiane dokumenty”?
- Kontrola NIK wykazałaby, że w pańskich dokumentach wszystko jest w porządku. Tylko że my mamy bliźniacze dokumenty, w których nie wszystko jest w porządku. Te dokumenty w momencie kontroli na pewno przedstawimy. Nie ma mowy, by wróciły one do pana, ponieważ boimy się, że zostaną one poprawione, tak jak te, które już zdążył pan poprawić. I zrobił pan to niezgodnie z prawem! Niezbędna jest kontrola, dzięki której jednoznacznie dowiemy się czy mamy do czynienia z przestępstwem.
Odbijając piłeczkę
Dyrektor Ostrowski wypomniał radnym dłuższą niż pierwotnie zakładano kontrolę:
- Trwała 20 miesięcy, miała trwać 2 miesiące - zwrócił uwagę Ostrowski. - Jeszcze jedna rzecz: w latach 2005-2006 dyrektorem zakładu byłem nie ja, a pan Witold Sosnowski (obecny starosta tczewski - przyp. red.). Dlaczego nie zostało to uwidocznione w protokole?
Tomasz Jezierski wyjaśnił, że kontrola trwała tak długo z tego względu, że wykryto tak dużą liczbę błędów:
- Musieliśmy sprawdzać, analizować, przeglądać - tłumaczył radny. - Dzięki skrupulatnemu dochodzeniu wykryliśmy wszystkie błędy. Mam nadzieję, że dzięki temu sprawa zostanie jednoznacznie wyjaśniona, a odpowiedzialne osoby - ukarane.
- Panie dyrektorze, jest pan byłym zastępcą prezydenta miasta Tczewa, powinien pan się znakomicie orientować w procedurach – powiedział radny Zbigniew Urban. - Proszę również nie zwalać odpowiedzialności na poprzedniego dyrektora zakładu, ponieważ wszystkie wymienione nieprawidłowości w przetargach były w okresie, gdy pan jest dyrektorem ZGKZM. Zresztą o tym, że poprzedni dyrektor prowadził swoją dokumentację w sposób profesjonalny, dokładny, rzeczowy i merytoryczny, dowiedział się pan już na posiedzeniu komisji rewizyjnej (czego pan wówczas nie kwestionował). Teraz próbuje pan uciekać, ślizgać się, zwalać odpowiedzialność na poprzedniego dyrektora.
Na czym stanęło? Radni uznali, że sprawę powinna ostatecznie wyjaśnić Najwyższa Izba Kontroli.
Sprawa dla NIK
- Jeżeli stawia się zarzuty w oparciu o kilkaset dokumentów, ja tych dokumentów oczekuję – bronił się dyrektor Mirosław Ostrowski. - Jeżeli ich nie ma, to jest to zwykłe pomówienie. Tyle w tej sprawie.
- Nie dostanie pan tych dokumentów - są one do wglądu w Biurze Rady Miasta - poinformował Tomasz Jezierski, przewodniczący zespołu kontrolnego.
Radny Kazimierz Ickiewicz podsunął pomysł skserowania będących przedmiotem sporu dokumentów.
Do tego wniosku przychyliła się komisja rewizyjna - dyrektor ZGKZM ma otrzymać kopie dokumentów. Tak jak Najwyższa Izba Kontroli.
- Kopie załączników, które zostaną wysłane do NIK, ma otrzymać także dyrektor Ostrowski - oświadczył radny Zbigniew Urban.
Za uchwałą w sprawie przeprowadzenia kontroli przez NIK głosowało 17 radnych (przy 3 głosach przeciwnych i 2 wstrzymujących się).
- Głosowałam przeciwko – przyznała radna Bożena Chylicka.- Z prostego powodu: nie dostarczono panu dyrektorowi kompletu dokumentów i sądzę, że jeżeli je dostanie, będzie mógł się do nich odnieść. Dopiero po jego wyjaśnieniach, jeśli nadal mielibyśmy wątpliwości, zadecydowalibyśmy o wniesieniu sprawy do NIK. Tymczasem nie daliśmy dyrektorowi szansy na ustosunkowanie się do oskarżeń, tylko skazaliśmy go na z góry przegraną pozycję.
- Koleżanka chyba mnie nie słuchała - wtrącił Tomasz Jezierski. - Dwukrotnie informowałem pana dyrektora o tym, że dokumenty są złożone w Biurze Rady Miasta i cały czas są do jego dyspozycji. Proszę więc nie mówić, że nie miał takiej możliwości, bo to nieprawda.
Reklama

Były wiceprezydent Tczewa pod lupą - radni oskarżają dyrektora ZGKZM. Sprawę ma zbadać NIK
TCZEW. Szereg nieprawidłowości w działaniach zarzucają dyrektorowi Zakładu Gospodarki Komunalnym Zasobem Mieszkaniowym członkowie zespołu kontrolnego Komisji Rewizyjnej Rady Miasta. Radni twierdzą, że dyrektor nie odniósł się do stawianych zarzutów i o zbadanie sprawy postanowili poprosić Najwyższą Izbę Kontroli.
- 06.01.2010 00:00 (aktualizacja 17.08.2023 15:47)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze