sobota, 14 czerwca 2025 18:31
Reklama
Reklama

Nikt nie jest w stanie opisać tego strachu. Jak Armia Czerwona wkraczała do Tczewa

TCZEW. 12 marca mija 66 lat od zajęcia Tczewa przez Armię Czerwoną. Atmosferę zbliżającego się frontu, lutowe bombardowanie miasta przez radzieckie lotnictwo oraz zdobycie Tczewa 12 marca 1945 r. przez krasnoarmiejców wspomina tczewianin Tadeusz Wrycza.
Nikt nie jest w stanie opisać tego strachu. Jak Armia Czerwona wkraczała do Tczewa
Na początku 1945 r. Tczew liczył około 27,5 tysiąca mieszkańców, o dwa tysiące więcej niż w dniu wybuchu II wojny światowej (wysiedlonych Polaków zastąpili niemieccy przesiedleńcy). Tymczasem zbliżał się front. Choć porażka III Rzeszy była tylko kwestią czasu, Niemcy nie zamierzali tanio sprzedać skóry. Tczew stał się ważnym ogniwem w systemie obrony Gdańska. Generał Walter Weiss, dowódca 2. armii niemieckiej, zapewniał, że miasto jest nie do zdobycia. W listopadzie i grudniu 1944 r. zamknięto wszystkie szkoły i zamieniono je na szpitale wojskowe. Tczew, zgodnie z „Eva – Plan”, stał się centrum ewakuacyjnym dla ludności cywilnej z trzech powiatów. Pierwsi uchodźcy z Prus Wschodnich pojawili się w mieście 16 stycznia. Liczyli na ucieczkę koleją, toteż wielu z nich nocowało na dworcu, jednak od 22 stycznia cywile nie mogli korzystać z pociągów. Z masy uciekinierów żandarmeria wojskowa wyłapywała mężczyzn do 65. roku życia i wcielała ich siłą do Volksturmu.

Tadeusz Wrycza (ur. 1932 r.): - Na początku 1945 r. miałem 12 lat. Mieszkaliśmy wówczas w domku przy ul. Gdańskiej, za dzisiejszym Domem św. Józefa. Tata miał radio, którego często przychodzili słuchać jego koledzy. „Tu mówi Londyn…” - oznajmiał głos po ustawieniu gałką fali. To z radia wiedzieliśmy, że zbliża się front. Już od stycznia 1945 r. nie odbywały się w szkołach żadne zajęcia. Uczyli nas nauczyciele sprowadzeni z Niemiec. Byli bardzo surowi, bili nas, ale wraz ze zbliżaniem się frontu łagodnieli. Potem całe to towarzystwo uciekło.

Niemcy byli przekonani, że Armia Czerwona rozpocznie szturm na miasto od strony Wisły, jednak wkrótce okazało się, że Sowieci będą próbowali zająć Tczew podchodząc od południa. W okolicach ul. Bałdowskiej i 30 Stycznia zbudowano zapory przeciwczołgowe, pola minowe oraz barykady ze stanowiskami z karabinami maszynowymi i działami przeciwpancernymi. Na ulicach ustawiono też przeszkody ze ściętych drzew. W tym celu wycięto połowę parkowego drzewostanu. Sytuacja w mieście stawała się coraz bardziej napięta. 20 lutego Niemcy zostawili na rynku zwłoki zastrzelonego mieszkańca z tabliczką „Ty psie, ty nie będziesz więcej chleba kradł”. Tego dnia, w samo południe, nadleciały dwupłatowe kukuruźniki

Tadeusz Wrycza: - Tata poprosił mnie i brata, abyśmy poszli do sklepu metalowego Klemensa Kiedrowskiego przy ul. Mickiewicza po części potrzebne do budowy uli. Tata był pszczelarzem. To hobby było dość popularne wśród kolejarzy. Było około godz. 12.00. Powietrze ciężkie, front zbliżał się z każdą chwilą. Tuż przed wyjściem usłyszałem samolot i zobaczyłem nad miastem dym. Mówię do taty, że bombardują Tczew. Najpierw pomyślał, że żartuję, ale gdy spadły pierwsze bomby, kazał nam położyć się płasko na ziemi. Byliśmy akurat w naszym ogrodzie. Bomba wybuchła gdzieś blisko, bo fala uderzeniowa ścięła nasze grusze. Tacie już odechciało się wysyłać nas do sklepu. Uciekliśmy do piwnicy sąsiedniego domu przy ul. Sobieskiego 5. Nikt się nie spodziewał się bombardowania.

Naloty radzieckich bombowców trwały trzy dni, do 22 lutego. Niemiecka obrona przeciwlotnicza nie była w stanie im się przeciwstawić. Działka przeciwlotnicze ustawiono m. in. na dachu szkoły przy ul. Obrońców Westerplatte (oraz po drugiej stronie Kanonki, gdzie dzisiaj stoi Sportowa Szkoła Podstawowa nr 2), na dawnej siedzibie starostwa przy ul. Dąbrowskiego, na wieżyczkach mostu drogowego, w Piotrowie, Szpęgawie i Zajączkowie. Karabin maszynowy ustawiono też na rogu boiska przy ul. Bałdowskiej, a na kominie cegielni w Czyżykowie było stanowisko strzelca wyborowego.

Tadeusz Wrycza: - Nikt nie jest wstanie opisać tych przeżyć, tego strachu. W całym mieście obowiązywało zaciemnienie, bo w nocy dwupłatowce krążyły nad domami. Gdy tylko zobaczyli światełko od razu rzucali bombę. Przez te dni siedzieliśmy w piwnicy kamienicy przy ul. Sobieskiego. Potem tata wysłał nas na Kozen (os. Zatorze), do rodziny swojego kolegi z pracy, niemieckiego kolejarza Siegerta, który został zmobilizowany i przebywał na terenie Niemiec. Przy ul. Elżbiety mieszkali sprowadzeni z Rzeszy kolejarze. To byli dobrzy ludzie, na pewno nie można ich nazwać hitlerowcami. Nie można wszystkich Niemców wrzucać do jednego worka. Siegertowie mieli nastoletnią córkę i małego chłopca. Tata z dziadkiem pilnowali domu przy ul. Gdańskiej, a ja z rodzeństwem i mamą mieliśmy iść na ul. Elżbiety, bo tamte domy – zbudowane przez Niemców po zajęciu Tczewa – miały w piwnicach bunkry z metalowymi drzwiami.

Podczas nalotów zginęło 147 mieszkańców miasta. Dużo więcej było rannych. Jak wynika z raportu niemieckiej policji z 6 marca większość z nich była Polakami. Radzieckie bomby spadły na 28 budynków i miejsc. Zniszczeniu uległy gazownia, elektrownia, budynki wodociągów. Zrzucone ładunki wybuchowe uszkodziły też dworzec, most kolejowy oraz fabrykę „Arkona”, gdzie produkowano sprzęt wojskowy. Każda z ofiar bombardowania to osobna historia, osobna tragedia. Jedna z bomb fosforowych trafiła w nieistniejący już dom na rogu ul. Chopina i Okrzei. Jedna osoba spłonęła żywcem, druga zmarła dzień później w wyniku poparzeń, a trzecia już po wyzwoleniu, na niedrożność dróg oddechowych, spowodowaną oparami z płonącego fosforu. Te trzy ofiary były siostrami. W sąsiedniej piwnicy zginął ich brat...

Tadeusz Wrycza: - Na rogu ul. Gdańskiej i Południowej mieszkała rodzina Szymańskich. Mieli siedmiu synów, ale czterech wcześnie zmarło. Tadeusz był wcielony do Kriegsmarine, dwóch – Zygmunt i Stanisław – pozostało w Tczewie. Stasiu był moim najlepszym przyjacielem. Bomba trafiła w ich budynek, po którym nic nie pozostało. Rodzice zdążyli wejść do piwnicy. Bracia zginęli na miejscu. Po wyzwoleniu rodzice mieszkali przy ul. Kruczej, ale po stracie wszystkich synów załamali się psychicznie. Tadeusz nie wrócił z wojny. Nawet nie wiadomo co się z nim stało.

8 marca Niemcy wysadzili tczewskie mosty przez Wisłę. Zanim uciekli z Tczewa, tak samo zrobili z wiaduktami przy ul. Wojska Polskiego, 30 Stycznia, w ul. Gdańskiej oraz łączącym Strzelnicę z terenami dzisiejszego Eatona. Wywieźli też wyposażenie zakładów przemysłowych i artykuły żywnościowe.

Tadeusz Wrycza: - Mój dziadek Jan Dunajski pracował jako kolejarz na dworcu. Widział minowanie mostów przez Niemców. Most był dobrze widoczny z górki koło naszego domu, na której stoi dzisiaj szkoła sportowa. Nie chodząc wtedy do szkoły wychodziłem na nią codziennie, bo dziadek uprzedzał, że w końcu Niemcy mosty wysadzą. Chciałem to zobaczyć. Jednego pięknego słonecznego dnia widzę w pewnym momencie dym przy moście, jego dwa przęsła uniosły się w powietrze, potem huknęło i wszystko spadło do rzeki.

Walki o Tczew trwały cztery dni. 11 marca Sowieci śmiałym wypadem, pod osłoną nocy, weszli do słabo chronionej wschodniej części miasta i okrążyli Niemców. Dzień później do Tczewa weszły 242 i 372 dywizja 2. Armii Uderzeniowej Frontu Białoruskiego. Dzień 12 marca do 1989 r. był obchodzony jako święto miasta. W walkach o Tczew zginęło 224 żołnierzy radzieckich. 20 marca Niemcy podjęli próbę odbicia miasta. Gdy większość sił radzieckich rzucono do walk o Gdańsk, Niemcy na brzegu Wisły wysadzili nocą desant i weszli do Tczewa. Podpalili budynki przy ul. Sambora i Zamkowej oraz szpital z rannymi żołnierzami radzieckimi. Walki trwały całą noc. W końcu Niemców wypchnęły z miasta oddziały Armii Czerwonej przybyłe ze Starogardu. W wyniku działań wojennych zniszczono całkowicie 35 budynków, 453 uszkodzono. Nie wiadomo dokładnie w jakich okolicznościach spłonął dworzec kolejowy. Ten sam los spotkał młyn na rogu ul. Sambora i 1 Maja. Okoliczni mieszkańcy wykopywali ze zgliszcz worki z ziarnem, dzięki czemu mieli co jeść.

Tadeusz Wrycza: - Samych walk o Tczew za bardzo nie pamiętam. W pamięci utkwiło mi za to, jak w domu przy ul. Elżbiety wchodziliśmy na strych, skąd było widać jedną wielką łunę – płonący, bombardowany Gdańsk. 12 marca przez okienko w piwnicy zobaczyliśmy na ulicy radzieckich żołnierzy, którzy penetrowali budynki. Weszli też do naszego. Następnego dnia – wszystkie mieszkania oprócz naszego były wolne – zainstalował się w domu jakiś sztab. Dzięki obecności radzieckich oficerów, budynku unikali zwykli żołnierze i byliśmy bezpieczni. Trwało to tydzień, może 10 dni. Potem wróciliśmy na ul. Gdańską.

Po zajęciu Pomorza przez Armię Czerwoną zaczęły się wywózki mienia, morderstwa, gwałty na kobietach, rabunki i deportacje miejscowej ludności do ZSRR. Ziemie polskie wcielone do III Rzeszy w 1939 r. traktowano jako rdzennie niemieckie. Sowieci dokonywali nawet napadów z bronią w ręku, po konie i bydło. Tczewianin Michał Misiorny, we wspomnieniach „Miała wrócić Polska”, pisze o okrzykach „Dawaj czasy” i słowach radzieckich żołnierzy, że przecież są w Germanii i mogą robić co chcą. Byli zdziwieni, że słyszą słowiańską mowę. Meldunki Delegatury Rządu na Kraj informowały o plądrujących miasta i wsie żołnierzach, o umieszczaniu ludności w obozach pracy, łapankach na ulicach w stylu niemieckim (młodych mężczyzn zmuszano do odbudowy dróg i mostów), o gwałtach i zarażaniu kobiet chorobami wenerycznymi. O zaistniałej na Pomorzu sytuacji, z niepokojem wielokrotnie informowali Warszawę nawet przedstawiciele lokalnych komunistycznych władz. 27 marca burmistrz Tczewa, na skutek informacji o podejrzanych osobnikach dokonujących w imieniu armii rekwizycji w mieszkaniach i sklepach, przypominał na łamach „Głosu Pomorskiego”, iż do rekwizycji upoważnieni są jedynie urzędnicy Zarządu Miejskiego (Wydział Rekwizycyjny).

Tadeusz Wrycza: - Wiedzieliśmy z radia i innych źródeł, że Sowieci zabierają zegarki, rowery, krowy, że grabią i gwałcą, i to wszystko się potwierdziło. Zanim wróciliśmy na ul. Gdańską, Rosjanie też tam przyszli. Dziadek miał zegarek pozłacany na dewizce, jak to kolejarz, tata też. Obaj pędzili bimber i chcieli nim Rosjan przekupić. Ci, gdy zobaczyli te zegarki, przyłożyli im pistolety do głowy, zerwali je i sobie poszli. Brali też pierścionki i bransoletki. Rekwirowali konie i krowy, bez gadania. Jednak najgorsze były informacje o gwałtach. Najbardziej zagrożone były młode dziewczyny. W kuchni mieliśmy małą piwniczkę na ziemniaki z klapą w podłodze. Siegertów zabraliśmy z ul. Elżbiety ze sobą, a ich nastoletnia córka przez cały dzień dla bezpieczeństwa siedziała w tej piwnicy, ukrytej pod dywanikiem i krzesłem. Po wojnie zamieszkaliśmy z Siegertami w Subkowach. Ich ojciec odnalazł swoją rodzinę po roku i sprowadził do Niemiec. Nie mieliśmy już z nimi kontaktu.

W powiecie tczewskim Armia Czerwona zarekwirowała w marcu 1945 r. 71 różnego typu przedsiębiorstw (młyny, cegielnie, gorzelnie, mleczarnie, rzeźnie itd.). Starostwo przyjęło je protokolarnie w sierpniu 1945 r. Przyjmuje się, że w 1945 r. z powiatu deportowano – dane zaniżone – 700 osób, wrogów politycznych i klasowych. Część z nich powróciła z zesłania do połowy 1946 r. W marcu 1945 r. miasto liczyło 14 700 osób. Komendantura radziecka i stacjonująca w okolicach jednostka wojskowa opuściły Tczew w kwietniu 1946 r. 22 lipca 1970 r. komendant wojenny miasta kapitan Jemieljan D. Tiszczenko został honorowym obywatelem Tczewa.

Źródła i podziękowania
Podczas pisania artykułu korzystałem z prac Witolda Bieleckiego, Wiesława Długokęckiego, Józefa Golickiego, Mirosława Golona, Romana Landowskiego, Stefana Linowskiego, Edmunda Kosiarza, Mieczysława Izydorka i Joachima Flisikowskiego. Za pomoc i cenne sugestie dziękuję Małgorzacie Kruk z Miejskiej Biblioteki Publicznej, Krzysztofowi Kordzie ze Zrzeszenia Kaszubsko Pomorskiego Oddział Kociewski w Tczewie oraz forumowiczom portalu dawnytczew.pl.


Na zdjęciu historycznym
Fotografia wykonana w lipcu 1945 r. podczas uroczystości na pl. Hallera (ówczesnym pl. Wolności), z okazji wręczenia pierwszych aktów własności ziemskiej rolnikom, po przeprowadzeniu reformy rolnej. Na zdjęciu od lewej: starosta Pucek, Adolf Galant, kpt. Tiszczenko i dwie nieznane osoby. Z tyłu widać wybite okna zniszczonych mieszkań rynkowych kamienic. Fot. Józef Dylkiewicz/zbiory MBP Tczew


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

szymon 31.01.2021 22:39
Mój pradziadek Franciszek Kubicki, który był tczewskim kolejarzem przeżył prawie całą wojnę... prawie. Zmarł 3 marca 1945. W trakcie opisanego w tych wspomnieniach bombardowania Tczewa został trafiony odłamkiem na ul. Wąskiej 4. Dom stojący w tym miejscu został odbudowany.

Reklama
jan 15.03.2011 08:09
Tez tak uwazam bilans zbrodni jest wiekszy po stronie Niemcow Nasi czesto mordowali lub wydawali Niemcom i to swoich a teraz stawia im sie pomiki

Reklama
14.06.2025 r. - Lato na Maxxa: Dni Malborka 2025 14.06.2025 r. - Lato na Maxxa: Dni Malborka 2025 Burmistrz Miasta Malborka Marek Charzewski, Centrum Profilaktyki i Terapii Uzależnień oraz Malborskie Centrum Kultury i Edukacji zapraszają na Finał Malborskich Dni Profilaktyki z Latem na Maxxa w ramach Dni Malborka. 14 czerwca na Placu Urszuli Ledóchowskiej w Malborku.Koncert Gwiazd od godziny 17:00:Noa SakutovWokalista | Perkusista | Performer14-letni wokalista, perkusista i performer z Malborka, który już teraz zachwyca dojrzałością sceniczną i charyzmą godną zawodowców. Swoje pierwsze kroki stawiał w Teatrze Muzycznym w Gdyni, wcielając się w główne role w takich hitowych musicalach jak Piotruś Pan, Księga Dżungli czy Chłopi.Uczestnik 8. edycji The Voice Kids, gdzie jego głos i osobowość poruszyły serca widzów w całej Polsce.Członek zespołu Małe-Łubudubu – lokalnej kuźni młodych talentów w Przestrzeni Aktywności Twórczej "Makulatura".Dziś – Noa tworzy własną muzykę, łącząc nowoczesne popowe brzmienie z wrażliwością młodego pokolenia.Podczas Dni Malborka stanie na wielkiej scenie, ale jego historia dopiero się zaczyna...Nie przegap tego występu! Zobacz na własne oczy, jak rozwija się nowe pokolenie Polskich artystówKaeyra, czyli Karolina Baran, to 24-letnia wokalistka z Chicago o polskich korzeniach, która szturmem podbija sceny muzyczne w USA in nie tylko. Zyskała popularność dzięki udziałowi w takich programach jak "American Idol" czy "America’s Got Talent". Kariera Kaeyry rozwija się w zawrotnym tempie. Kim jest młoda artystka?Shekin Dudi - bluesman po trzydziestce, Darek Dusza - lider punk rockowej załogi Śmierć Kliniczna, do tego jeszcze muzycy jazzowi... Czy taka konfiguracja personalna miała prawo wypalić? Album nagrany praktycznie „na setkę”, za jednym podejściem... Efekt? „Złota płyta” - 36 minut, które w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia wstrząsnęły polską sceną muzyczną.Złota Płyta okazała się prawdziwą kopalnią przebojów. „Au sza la la”, „Zastanów się co robisz”, „To ty słodka”, „Za dziesięć minut trzynasta” i oczywiście „Och Ziuta”. Utwory, które w tamtych czasach śpiewano jak kraj długi i szeroki. Shakin' Dudi wypełniał największe sale koncertowe w Polsce, a płyta – o tyleż ironicznym, co prowokującym tytule – pokryła się platyną. Doczekała się zresztą udanej kontynuacji w 2008 roku. Co istotne: kawałki ze „Złotej płyty” nie zestarzały się ani trochę, zarówno muzycznie, jak i pod względem przekazu w tekstach.Nocny Kochanek to jeden z nielicznych – a może i jedyny – polski zespół metalowy, który muzykę, a przede wszystkim teksty, tworzy z ogromnym dystansem do samego siebie oraz do wizerunku zazwyczaj kojarzonego z heavy metalem. Fani formacji deklarują, że ich koncerty uzależniają i to uzależniają na tyle, że przejechanie kilkuset kilometrów na ich kolejny występ nie stanowi żadnego problemu.W skład zespołu wchodzi pięciu dżentelmenów metalu. Wystarczy przeczytać opisy członków grupy dostępne na stronie Nocnego Kochanka, żeby zorientować się, że chłopaki potrafią się śmiać z samych siebie oraz, że nie można brać ich na serio. Stanowią oni zgrany i doświadczony muzycznie kolektyw. Pod szyldem Night Mistress, grając od 2003 roku wydali dwie płyty długogrające. Najnowszym nabytkiem zespołu jest perkusista Artur Żurek, który został pozyskany z Czerwonych Gitar.Data rozpoczęcia wydarzenia: 14.06.2025
Program koncertów Operetki Wrocławskiej Program koncertów Operetki Wrocławskiej Śpiewnik domowy na wynos! – koncerty w powiecie tczewskim Witold Rudziński pisał, że „Moniuszce przyświecała wyższa idea w tworzeniu polskich pieśni narodowych, które miały zająć ważne miejsce w życiu codziennym Polaków, usuwając na bok importowaną tandetę." Miały to być pieśni do powszedniego domowego śpiewania dla każdego i odpowiadać różnym nastrojom i potrzebom serca. Teraz szansę na posłuchanie i zobaczenie artystów operetkowych będą mieli mieszkańcy Tczewa oraz gmin: Pelplin, Subkowy i Morzeszczyn. Repertuar koncertu plenerowego wypełnią najpiękniejsze, znane i mniej poznane utwory z tego monumentalnego dzieła. Publiczność usłyszy między innymi: „Znaszli ten kraj”, „Na Wawel”, „Kwiatek”, „Krakowiaczek”, „Prząśniczka”, „Dziad i Baba”, „Złota rybka”.Poprzez organizację tego rodzaju wydarzeń, chcielibyśmy powrócić do XIX-wiecznej praktyki domowego muzykowania i zaprosić do wspólnego śpiewania całe rodziny. Zabrzmią powszechnie lubiane melodie, ale i pieśni mniej znane. Lekkie, wpadające w ucho kompozycje, zabarwione zostaną intrygującą opowieścią. Koncert prowadzony będzie w ciekawy i przystępny sposób z myślą o najmłodszych odbiorcach. Całość zawarta będzie w formie opowieści muzycznej, w trakcie której słuchacze przeniosą się do XIX-wiecznej Polski, poznają tradycje i zwyczaje wówczas panujące. Artyści zaprezentują tematyczne piękne rekwizyty i oryginalne kostiumy z okresu końca XIX stulecia. Wystąpią:Liza Wesołowska – sopran Damian Domalewski – tenor Tomasz Maleszewski – tenor Tancerze Teatru Scena KamienicaMaciej Michałkowski – prowadzenie HARMONOGRAM KONCERTÓW14 czerwca 2025godz. 14:00 MORZESZCZYN | PLAC PARKOWY PRZY URZĘDZIE GMINYgodz. 16:00 PELPLIN | BAROKOWY ZESPÓŁ PARKOWY15 czerwca 2025godz. 16:00 SUBKOWY | DOM KULTURYgodz. 18:00 TCZEW | PLAC HALLERA NA WSZYSTKIE WYDARENIA WSTĘP WOLNY!ZADANIE PUBLICZNE JEST WSPÓŁFINANSOWANE ZE ŚRODKÓW POWIATU TCZEWSKIEGO KILKA SŁÓW OD STOWARZYSZENIA OPERETKA WROCŁAWSKAStowarzyszenie Operetka Wrocławska zostało założone w roku 65-lecia sztuki operetkowej we Wrocławiu (2020). W swoich działaniach skupia się na krzewieniu tego gatunku muzycznego, poprzez organizację oryginalnych i niestandardowych projektów społeczno-kulturalnych: koncertów, spektakli, recitali i widowisk. Ze względu na obserwowany zanik tej dziedziny sztuki muzycznej, postawiliśmy sobie za cel przypomnienie najważniejszych dzieł operetkowych polskich i zagranicznych kompozytorów w atrakcyjnej wokalnie i instrumentalnej formie wyrazu. Założyciele stowarzyszenia to uznani w środowisku artystycznym działacze, animatorzy kultury i artyści z powodzeniem realizujący wiele projektów artystycznych i edukacyjnych skupiających się na gatunku operetkowym. Dlatego też działalność organizacji czerpie z ich dokonań i doświadczenia na polu krzewienia sztuki wysokiej oraz organizacji wydarzeń na najwyższym poziomie. Cele regulaminowe Stowarzyszenia Operetka Wrocławska zakładają odbudowę tradycji tego gatunku muzyki na terenie całej Polski. Stowarzyszenie Operetka Wrocławska jest pomysłodawcą i realizatorem unikalnego w skali kraju projektu „Koncertów na WYNOS!”. Wydarzenie to cieszy się ogromnym zainteresowaniem widzów i stanowi przystępność możliwość oglądania i słuchania koncertów w miejscach zupełnie nieoczywistych do prezentacji tego typu wydarzeń. Dotychczas wydarzenia w ramach teatru objazdowego odbyły się na podwórkach, rynkach, skwerkach i placach oraz w instytucjach kultury. Od 2020 roku Stowarzyszenie Operetka Wrocławska przygotowuje ogólnopolskie trasy koncertowe, które przekładają się na ponad 100 wydarzeń w sezonie. Plasuje to organizację, jako jedną z najaktywniejszych w Polsce. "Koncerty na WYNOS!" dostarczyły sztukę operetkową dla kilkudziesięciu tysięcy odbiorców. W ramach projektów kulturalnych, odbywają się koncerty plenerowe: "Operetka na WYNOS!, "Lata 20., lata 30. na WYNOS!", „Operetka dla Dzieci na WYNOS!”, „OPERA na WYNOS!” „Opera&Musical na WYNOS!”, "Śpiewnik Domowy na WYNOS!", "Szalone lata 50-70 na WYNOS!". W ramach intensyfikacji działań organizacja prowadzi od 2020 roku własne festiwale muzyki operetkowej w Darłowie, Oświęcimiu, Radlinie, Żninie i Powiecie Wrocławskim.Stowarzyszenie Operetka Wrocławska może poszczycić się realizacją dużych projektów społeczno-kulturalnych. W grudniu 2020 z okazji Mikołajek i dzięki dotacji Fundacji LOTTO przygotowaliśmy specjalny spektakl online „Operetka dla Dzieci”, który dedykowany był dzieciom znajdującym się w polskich ośrodkach opiekuńczo-wychowawczych (domach dziecka) oraz rodzinom zastępczym. W obliczu ogólnonarodowej kwarantanny na początku 2021 roku, dzięki wsparciu Fundacji PZU nagraliśmy, a następnie rozesłaliśmy pocztą 5000 egzemplarzy płyt CD z największymi przebojami dwudziestolecia międzywojennego. Adresatami byli dolnośląscy seniorzy skupieni wokół organizacji opiekuńczych, uniwersytetów trzeciego wieku, czy też instytucji aktywizujących osoby w starszym wieku.W roku 2022 swoją działalność rozpoczął Wrocławski Chór Seniora, działający przy Stowarzyszeniu Operetka Wrocławska. Dyrektorem artystycznym zespołu jest Tomasz Maleszewski. To projekt interdyscyplinarny, adresowany do wrocławskich Seniorów i wspierający ich w podejmowaniu aktywności zmierzających do samorozwoju, rozwijania swoich pasji i marzeń, integracji społecznej, przełamania hermetyczności uczestnictwa w tzw. kulturze wysokiej, a także nabywania nowych i wartościowych umiejętności. Zespół może pochwalić się laurami konkursów chóralnych, licznymi koncertami na terenie Dolnego Śląska oraz występami z gwiazdą muzyki rozrywkowej Dawidem Podsiadło przed blisko 5 tys. publicznością.Data rozpoczęcia wydarzenia: 14.06.2025 14:00 – Data zakończenia wydarzenia: 15.06.2025 20:00
Reklama