Na początku 1945 r. Tczew liczył około 27,5 tysiąca mieszkańców, o dwa tysiące więcej niż w dniu wybuchu II wojny światowej (wysiedlonych Polaków zastąpili niemieccy przesiedleńcy). Tymczasem zbliżał się front. Choć porażka III Rzeszy była tylko kwestią czasu, Niemcy nie zamierzali tanio sprzedać skóry. Tczew stał się ważnym ogniwem w systemie obrony Gdańska. Generał Walter Weiss, dowódca 2. armii niemieckiej, zapewniał, że miasto jest nie do zdobycia. W listopadzie i grudniu 1944 r. zamknięto wszystkie szkoły i zamieniono je na szpitale wojskowe. Tczew, zgodnie z „Eva – Plan”, stał się centrum ewakuacyjnym dla ludności cywilnej z trzech powiatów. Pierwsi uchodźcy z Prus Wschodnich pojawili się w mieście 16 stycznia. Liczyli na ucieczkę koleją, toteż wielu z nich nocowało na dworcu, jednak od 22 stycznia cywile nie mogli korzystać z pociągów. Z masy uciekinierów żandarmeria wojskowa wyłapywała mężczyzn do 65. roku życia i wcielała ich siłą do Volksturmu.
Tadeusz Wrycza (ur. 1932 r.): - Na początku 1945 r. miałem 12 lat. Mieszkaliśmy wówczas w domku przy ul. Gdańskiej, za dzisiejszym Domem św. Józefa. Tata miał radio, którego często przychodzili słuchać jego koledzy. „Tu mówi Londyn…” - oznajmiał głos po ustawieniu gałką fali. To z radia wiedzieliśmy, że zbliża się front. Już od stycznia 1945 r. nie odbywały się w szkołach żadne zajęcia. Uczyli nas nauczyciele sprowadzeni z Niemiec. Byli bardzo surowi, bili nas, ale wraz ze zbliżaniem się frontu łagodnieli. Potem całe to towarzystwo uciekło.
Niemcy byli przekonani, że Armia Czerwona rozpocznie szturm na miasto od strony Wisły, jednak wkrótce okazało się, że Sowieci będą próbowali zająć Tczew podchodząc od południa. W okolicach ul. Bałdowskiej i 30 Stycznia zbudowano zapory przeciwczołgowe, pola minowe oraz barykady ze stanowiskami z karabinami maszynowymi i działami przeciwpancernymi. Na ulicach ustawiono też przeszkody ze ściętych drzew. W tym celu wycięto połowę parkowego drzewostanu. Sytuacja w mieście stawała się coraz bardziej napięta. 20 lutego Niemcy zostawili na rynku zwłoki zastrzelonego mieszkańca z tabliczką „Ty psie, ty nie będziesz więcej chleba kradł”. Tego dnia, w samo południe, nadleciały dwupłatowe kukuruźniki
Tadeusz Wrycza: - Tata poprosił mnie i brata, abyśmy poszli do sklepu metalowego Klemensa Kiedrowskiego przy ul. Mickiewicza po części potrzebne do budowy uli. Tata był pszczelarzem. To hobby było dość popularne wśród kolejarzy. Było około godz. 12.00. Powietrze ciężkie, front zbliżał się z każdą chwilą. Tuż przed wyjściem usłyszałem samolot i zobaczyłem nad miastem dym. Mówię do taty, że bombardują Tczew. Najpierw pomyślał, że żartuję, ale gdy spadły pierwsze bomby, kazał nam położyć się płasko na ziemi. Byliśmy akurat w naszym ogrodzie. Bomba wybuchła gdzieś blisko, bo fala uderzeniowa ścięła nasze grusze. Tacie już odechciało się wysyłać nas do sklepu. Uciekliśmy do piwnicy sąsiedniego domu przy ul. Sobieskiego 5. Nikt się nie spodziewał się bombardowania.
Naloty radzieckich bombowców trwały trzy dni, do 22 lutego. Niemiecka obrona przeciwlotnicza nie była w stanie im się przeciwstawić. Działka przeciwlotnicze ustawiono m. in. na dachu szkoły przy ul. Obrońców Westerplatte (oraz po drugiej stronie Kanonki, gdzie dzisiaj stoi Sportowa Szkoła Podstawowa nr 2), na dawnej siedzibie starostwa przy ul. Dąbrowskiego, na wieżyczkach mostu drogowego, w Piotrowie, Szpęgawie i Zajączkowie. Karabin maszynowy ustawiono też na rogu boiska przy ul. Bałdowskiej, a na kominie cegielni w Czyżykowie było stanowisko strzelca wyborowego.
Tadeusz Wrycza: - Nikt nie jest wstanie opisać tych przeżyć, tego strachu. W całym mieście obowiązywało zaciemnienie, bo w nocy dwupłatowce krążyły nad domami. Gdy tylko zobaczyli światełko od razu rzucali bombę. Przez te dni siedzieliśmy w piwnicy kamienicy przy ul. Sobieskiego. Potem tata wysłał nas na Kozen (os. Zatorze), do rodziny swojego kolegi z pracy, niemieckiego kolejarza Siegerta, który został zmobilizowany i przebywał na terenie Niemiec. Przy ul. Elżbiety mieszkali sprowadzeni z Rzeszy kolejarze. To byli dobrzy ludzie, na pewno nie można ich nazwać hitlerowcami. Nie można wszystkich Niemców wrzucać do jednego worka. Siegertowie mieli nastoletnią córkę i małego chłopca. Tata z dziadkiem pilnowali domu przy ul. Gdańskiej, a ja z rodzeństwem i mamą mieliśmy iść na ul. Elżbiety, bo tamte domy – zbudowane przez Niemców po zajęciu Tczewa – miały w piwnicach bunkry z metalowymi drzwiami.
Podczas nalotów zginęło 147 mieszkańców miasta. Dużo więcej było rannych. Jak wynika z raportu niemieckiej policji z 6 marca większość z nich była Polakami. Radzieckie bomby spadły na 28 budynków i miejsc. Zniszczeniu uległy gazownia, elektrownia, budynki wodociągów. Zrzucone ładunki wybuchowe uszkodziły też dworzec, most kolejowy oraz fabrykę „Arkona”, gdzie produkowano sprzęt wojskowy. Każda z ofiar bombardowania to osobna historia, osobna tragedia. Jedna z bomb fosforowych trafiła w nieistniejący już dom na rogu ul. Chopina i Okrzei. Jedna osoba spłonęła żywcem, druga zmarła dzień później w wyniku poparzeń, a trzecia już po wyzwoleniu, na niedrożność dróg oddechowych, spowodowaną oparami z płonącego fosforu. Te trzy ofiary były siostrami. W sąsiedniej piwnicy zginął ich brat...
Tadeusz Wrycza: - Na rogu ul. Gdańskiej i Południowej mieszkała rodzina Szymańskich. Mieli siedmiu synów, ale czterech wcześnie zmarło. Tadeusz był wcielony do Kriegsmarine, dwóch – Zygmunt i Stanisław – pozostało w Tczewie. Stasiu był moim najlepszym przyjacielem. Bomba trafiła w ich budynek, po którym nic nie pozostało. Rodzice zdążyli wejść do piwnicy. Bracia zginęli na miejscu. Po wyzwoleniu rodzice mieszkali przy ul. Kruczej, ale po stracie wszystkich synów załamali się psychicznie. Tadeusz nie wrócił z wojny. Nawet nie wiadomo co się z nim stało.
8 marca Niemcy wysadzili tczewskie mosty przez Wisłę. Zanim uciekli z Tczewa, tak samo zrobili z wiaduktami przy ul. Wojska Polskiego, 30 Stycznia, w ul. Gdańskiej oraz łączącym Strzelnicę z terenami dzisiejszego Eatona. Wywieźli też wyposażenie zakładów przemysłowych i artykuły żywnościowe.
Tadeusz Wrycza: - Mój dziadek Jan Dunajski pracował jako kolejarz na dworcu. Widział minowanie mostów przez Niemców. Most był dobrze widoczny z górki koło naszego domu, na której stoi dzisiaj szkoła sportowa. Nie chodząc wtedy do szkoły wychodziłem na nią codziennie, bo dziadek uprzedzał, że w końcu Niemcy mosty wysadzą. Chciałem to zobaczyć. Jednego pięknego słonecznego dnia widzę w pewnym momencie dym przy moście, jego dwa przęsła uniosły się w powietrze, potem huknęło i wszystko spadło do rzeki.
Walki o Tczew trwały cztery dni. 11 marca Sowieci śmiałym wypadem, pod osłoną nocy, weszli do słabo chronionej wschodniej części miasta i okrążyli Niemców. Dzień później do Tczewa weszły 242 i 372 dywizja 2. Armii Uderzeniowej Frontu Białoruskiego. Dzień 12 marca do 1989 r. był obchodzony jako święto miasta. W walkach o Tczew zginęło 224 żołnierzy radzieckich. 20 marca Niemcy podjęli próbę odbicia miasta. Gdy większość sił radzieckich rzucono do walk o Gdańsk, Niemcy na brzegu Wisły wysadzili nocą desant i weszli do Tczewa. Podpalili budynki przy ul. Sambora i Zamkowej oraz szpital z rannymi żołnierzami radzieckimi. Walki trwały całą noc. W końcu Niemców wypchnęły z miasta oddziały Armii Czerwonej przybyłe ze Starogardu. W wyniku działań wojennych zniszczono całkowicie 35 budynków, 453 uszkodzono. Nie wiadomo dokładnie w jakich okolicznościach spłonął dworzec kolejowy. Ten sam los spotkał młyn na rogu ul. Sambora i 1 Maja. Okoliczni mieszkańcy wykopywali ze zgliszcz worki z ziarnem, dzięki czemu mieli co jeść.
Tadeusz Wrycza: - Samych walk o Tczew za bardzo nie pamiętam. W pamięci utkwiło mi za to, jak w domu przy ul. Elżbiety wchodziliśmy na strych, skąd było widać jedną wielką łunę – płonący, bombardowany Gdańsk. 12 marca przez okienko w piwnicy zobaczyliśmy na ulicy radzieckich żołnierzy, którzy penetrowali budynki. Weszli też do naszego. Następnego dnia – wszystkie mieszkania oprócz naszego były wolne – zainstalował się w domu jakiś sztab. Dzięki obecności radzieckich oficerów, budynku unikali zwykli żołnierze i byliśmy bezpieczni. Trwało to tydzień, może 10 dni. Potem wróciliśmy na ul. Gdańską.
Po zajęciu Pomorza przez Armię Czerwoną zaczęły się wywózki mienia, morderstwa, gwałty na kobietach, rabunki i deportacje miejscowej ludności do ZSRR. Ziemie polskie wcielone do III Rzeszy w 1939 r. traktowano jako rdzennie niemieckie. Sowieci dokonywali nawet napadów z bronią w ręku, po konie i bydło. Tczewianin Michał Misiorny, we wspomnieniach „Miała wrócić Polska”, pisze o okrzykach „Dawaj czasy” i słowach radzieckich żołnierzy, że przecież są w Germanii i mogą robić co chcą. Byli zdziwieni, że słyszą słowiańską mowę. Meldunki Delegatury Rządu na Kraj informowały o plądrujących miasta i wsie żołnierzach, o umieszczaniu ludności w obozach pracy, łapankach na ulicach w stylu niemieckim (młodych mężczyzn zmuszano do odbudowy dróg i mostów), o gwałtach i zarażaniu kobiet chorobami wenerycznymi. O zaistniałej na Pomorzu sytuacji, z niepokojem wielokrotnie informowali Warszawę nawet przedstawiciele lokalnych komunistycznych władz. 27 marca burmistrz Tczewa, na skutek informacji o podejrzanych osobnikach dokonujących w imieniu armii rekwizycji w mieszkaniach i sklepach, przypominał na łamach „Głosu Pomorskiego”, iż do rekwizycji upoważnieni są jedynie urzędnicy Zarządu Miejskiego (Wydział Rekwizycyjny).
Tadeusz Wrycza: - Wiedzieliśmy z radia i innych źródeł, że Sowieci zabierają zegarki, rowery, krowy, że grabią i gwałcą, i to wszystko się potwierdziło. Zanim wróciliśmy na ul. Gdańską, Rosjanie też tam przyszli. Dziadek miał zegarek pozłacany na dewizce, jak to kolejarz, tata też. Obaj pędzili bimber i chcieli nim Rosjan przekupić. Ci, gdy zobaczyli te zegarki, przyłożyli im pistolety do głowy, zerwali je i sobie poszli. Brali też pierścionki i bransoletki. Rekwirowali konie i krowy, bez gadania. Jednak najgorsze były informacje o gwałtach. Najbardziej zagrożone były młode dziewczyny. W kuchni mieliśmy małą piwniczkę na ziemniaki z klapą w podłodze. Siegertów zabraliśmy z ul. Elżbiety ze sobą, a ich nastoletnia córka przez cały dzień dla bezpieczeństwa siedziała w tej piwnicy, ukrytej pod dywanikiem i krzesłem. Po wojnie zamieszkaliśmy z Siegertami w Subkowach. Ich ojciec odnalazł swoją rodzinę po roku i sprowadził do Niemiec. Nie mieliśmy już z nimi kontaktu.
W powiecie tczewskim Armia Czerwona zarekwirowała w marcu 1945 r. 71 różnego typu przedsiębiorstw (młyny, cegielnie, gorzelnie, mleczarnie, rzeźnie itd.). Starostwo przyjęło je protokolarnie w sierpniu 1945 r. Przyjmuje się, że w 1945 r. z powiatu deportowano – dane zaniżone – 700 osób, wrogów politycznych i klasowych. Część z nich powróciła z zesłania do połowy 1946 r. W marcu 1945 r. miasto liczyło 14 700 osób. Komendantura radziecka i stacjonująca w okolicach jednostka wojskowa opuściły Tczew w kwietniu 1946 r. 22 lipca 1970 r. komendant wojenny miasta kapitan Jemieljan D. Tiszczenko został honorowym obywatelem Tczewa.
Źródła i podziękowania
Podczas pisania artykułu korzystałem z prac Witolda Bieleckiego, Wiesława Długokęckiego, Józefa Golickiego, Mirosława Golona, Romana Landowskiego, Stefana Linowskiego, Edmunda Kosiarza, Mieczysława Izydorka i Joachima Flisikowskiego. Za pomoc i cenne sugestie dziękuję Małgorzacie Kruk z Miejskiej Biblioteki Publicznej, Krzysztofowi Kordzie ze Zrzeszenia Kaszubsko Pomorskiego Oddział Kociewski w Tczewie oraz forumowiczom portalu dawnytczew.pl.
Na zdjęciu historycznym
Fotografia wykonana w lipcu 1945 r. podczas uroczystości na pl. Hallera (ówczesnym pl. Wolności), z okazji wręczenia pierwszych aktów własności ziemskiej rolnikom, po przeprowadzeniu reformy rolnej. Na zdjęciu od lewej: starosta Pucek, Adolf Galant, kpt. Tiszczenko i dwie nieznane osoby. Z tyłu widać wybite okna zniszczonych mieszkań rynkowych kamienic. Fot. Józef Dylkiewicz/zbiory MBP Tczew
Nikt nie jest w stanie opisać tego strachu. Jak Armia Czerwona wkraczała do Tczewa
TCZEW. 12 marca mija 66 lat od zajęcia Tczewa przez Armię Czerwoną. Atmosferę zbliżającego się frontu, lutowe bombardowanie miasta przez radzieckie lotnictwo oraz zdobycie Tczewa 12 marca 1945 r. przez krasnoarmiejców wspomina tczewianin Tadeusz Wrycza.
- 11.03.2011 00:00 (aktualizacja 10.08.2023 21:43)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze