- W walkach o Monte Cassino życie straciło 30 proc. alianckich żołnierzy, którzy podejmowali atak, w tym 900 Polaków, 3 tys. polskich żołnierzy odniosło obrażenia, a 300 zaginęło. Wielu z nich nie powróciło już do kraju z uwagi na sytuację polityczną. Tułali się po Wielkiej Brytanii, USA, Australii, Kanadzie. Spotykali się z szykanami władz komunistycznej Polski – mówił prowadzący uroczystości dr Krzysztof Korda, dyr. MBP w Tczewie.
Pod głazem pamięci zaśpiewano hymn państwowy, a na koniec pieśń z tamtego okresu „Czerwone maki spod Monte Cassino”.
Monte Cassino stanowiło linię umocnień niemieckich zwanych linią Gustawa, pokonanie jej umożliwiło zdobycie Monte Cassino, które otworzyło bramę na Rzym. Po zajęciu Włoch alianci mogli organizować naloty na ośrodki przemysłowe III Rzeszy m.in. w Austrii. Walki o wzgórze trwały 120 dni. 5 różnych nacji poniosło ciężkie straty, zanim do boju przystąpili Polacy, którzy w drugim natarciu w dniach 17-19 maja przełamali obronę Niemców.
W uroczystościach w Tczewie uczestniczyli wraz z delegacjami szkół, instytucji tczewskich, organizacji kombatanckich, harcerzy także Łukasz Brządkowski, prezydent Tczewa, Mirosław Augustyn, starosta tczewski oraz Marcin Kłussowski, przew. Rady Miejskiej w Tczewie.
- Miałem zaszczyt być na polu bitwy Monte Cassino, tym bardziej musimy oddawać cześć tym żołnierzom – mówił w wystąpieniu Łukasz Brządkowski. - Jeśli ktoś widział z jaką sytuację mierzyli się polscy żołnierze, musiał docenić ich heroizm. Musieli ciągle atakować, ciągle przeć naprzód. To smutne, że tylu ich musiało polec. Dlatego naszym obowiązkiem jest przypominać i pamiętać o tym czego dokonali. Dziękuje wszystkim za pamięć i obecność na dzisiejszej uroczystości.
Podczas obchodów zauważyliśmy członków dwóch rodzin walczących pod Monte Cassino. Jedną z nich jest córka żołnierza Jana Sikorskiego – Teresa Śliwka.
- Jako młodego chłopaka, zaledwie 16-letniego Niemcy wcielili go do swojej armii, z której jednak zdezerterował do armii gen. Andersa – wspomina pani Teresa. - Niestety nie znamy całej historii ojca, gdyż część dokumentów znajduje się w archiwach niemieckich w Berlinie. Część informacji przekazał nam Londyn. Ojciec wrócił do Polski założył rodzinę. Miałam 10 lat, siostra 5, brat 3 lata, a najmłodsze rok. Była ostra zima 1960 r. Tatę, który pracował w Gdańsku znaleziono martwego. Nie wyjaśniono do dziś jak zginął. W rodzinie nie mówiono zbyt wiele o przeżyciach wojennych ojca. Dopiero gdy dorosłam i założyłam rodzinę dowiedziałam się więcej.
Gdy poznano historię Jan Sikorskiego – wszyscy byli bardzo dumni.
- Parę lat temu napisałam list do córki gen. Andersa, pani Marii Anders, która pomogła mi wydobyć informacje i dokumenty z Archiwum Wojny w Londynie. Tak się zaczęło. Londyn zaczął przesyłać informacje, docierając do jego akt. Informowali gdzie się kierować. Otrzymaliśmy jego medale za udział w kampanii włoskiej i za walki w II wojnie światowej. Babcia po wojnie myślała, że tam zginął, a był jej jedynym synem... Tymczasem w 1947 r, wrócił. Część informacji o nim możemy znaleźć w słynnym 3-tomowym opracowaniu Melchiora Wańkowicza o walkach we Włoszech, wraz co ciekawe – z jego zdjęciami. Dziś tata spoczywa pochowany na cmentarzu w Łągach obok Czarnej Wody. Jego grób jest znany, jako miejsce spoczynku weterana II wojny światowej. Zawsze dbamy o niego szczególnie w okolicach dni pamięci.
Tekst i fot.
Wawrzyniec Mocny
Napisz komentarz
Komentarze