Wszystkich połączyły tradycje patriotyczne naszego miasta. Druhowie Strażacy pełnili honorową wartę.
- Złożono kwiaty i znicze, wzniesiono modlitwę za pomordowanych tczewskich bohaterów – mówi Jan Kulas, tczewski samorządowiec. - 24 stycznia 1940 r. na tzw. świńskim rynku przy ulicy Lecha (tuż przy Panst. Straży Pożarnej) okupanci hitlerowscy rozstrzelali 13 zakładników Tczewa, w odwecie za przypadkowy pożar w hali fabryki Arkona. O tym dramacie opowiadał niedawno „koronny” świadek, zmarły kilka miesięcy temu Mieczysław Olejniczak. Przypomnijmy też, że już jesienią 1990 r. władze samorządowe Tczewa tj. przewodniczący Rady Miejskiej J. Kulas i prezydent Tczewa F. Motas, podjęli decyzję o odnowieniu i o uzupełnieniu informacji na pamiątkowej Tablicy. Obecnie oczekuje się pełnego i źródłowego opracowania ze strony IPN w Gdańsku.
Pan Mieczysław Olejniczak w sierpniu 2021 r. zrelacjonował nam tamte wydarzenia w wywiadzie Kawa z Gazetą Tczewską. Jako nastolatek na własne oczy widział jakiej zbrodni dopuścili się wówczas nazistowscy okupańci na ul. Lecha.
WYWIAD MOŻNA OBEJRZEĆ POD LINKIEM:
https://www.tczewska.pl/artykul/20542,kawa-z-gazeta-tczewska-rozmowa-z-mieczyslawem-olejniczakiem-ii-wojna-swiatowa-zajecie-tczewa-pierwsze-egzekucje-i-krwawa
To jednak nie jedyne świadectwo, które udało się udokumentować. Otrzymaliśmy kolejne od radnego miejskiego – Łukasza Brządkowskiego, także członka Dawnego Tczewa, organizacji pozarządowej badającej historię miasta. Dawny Tczew posiada bogate internetowe archiwum historyczne, które polecamy.
Relacja Rudiego Simonsohn, obecnie mieszka w Berlinie:
„Mój dziadek, Emil Simonsohn, urodzony w 1865 r. w Kruczu i moja babcia Johanna z domu Lewy, urodzona w 1869 r. w Tucholi. Mieszkali w Tczewie i mieli tam troje dzieci. Erna w 1896 r., Irmgard w 1897 r. i mój ojciec, Georg Gerschon w 1905 r. przy Bergstr. 2.
Mój ojciec ożenił się w Berlinie i wrócił do swoich rodziców do Lisewa w 1928 roku. Mieszkaliśmy tam do czasu wypędzenia nas przez nazistów w 1938 r. Zostaliśmy wypędzeni z Lisewa, w Wolnym Miescie Gdańsk, w ciągu 24 godzin. Ponieważ moi rodzice mieli silne osobiste powiązania z Tczewem, przeprawiliśmy się przez Wisłę do tego miasta, zostawiając oczywiście cały nasz dobytek.
Tam otrzymaliśmy azyl od rodziny Mellerów przy Schloßstr.15. Doświadczyliśmy wybuchu II wojny światowej wraz z inwazją wojsk nazistowskich na Polskę w 1939 r., ze wszystkimi towarzyszącymi temu osobistymi prześladowaniami, nie tylko ze strony wojsk nazistowskich, ale także lokalnych nazistów. Mój ojciec był kilkakrotnie więziony. Moja matka miała kilka kontaktów pisemnych, za pomocą listów, przez malarza lub strażnika pracującego w więzieniu. To dało nam wyobrażenie o cierpieniu i prześladowaniach, jakie musiał tam znosić mój ojciec. Błagał nas, abyśmy spróbowali wszystkiego, aby go stąd wydostać, np. poprzez emigrację, nieważne gdzie ....
Napisał więc, że nie wie, co się stanie, jeśli stąd go wywiozą. Zostało mu tylko 4,00 marki i poprosił o trochę pieniędzy na nagłe wypadki, coś dobrego do jedzenia i cygaretki. Moja matka powinna przyjść w niedzielę rano o 11.00, bo wtedy Wittmeier ma dyżur. Ale na pewno przyjdzie.
Malarze nie będą tu zbyt długo (kim był Wittmeier i kim byli malarze)? Jak bardzo cierpiał z powodu uwięzienia, widać po jego tęsknocie za rodziną, o której pisze w każdym słowie listu. Na przykład gratuluje swojej córce urodzin 18 stycznia. Ma nadzieję, że później będzie mógł dać jej prezent. Myśli o 44. urodzinach swojej siostry Erny 24 stycznia. Mój ojciec myśli o swojej rodzinie i przesyła pozdrowienia.
Przewrotni nazistowscy barbarzyńcy brutalnie zastrzelili tutaj 13 niewinnych mężczyzn w różnym wieku. Co takiego zrobili ci ludzie, że zostali zamordowani w tak brutalny i nieludzki sposób? Wyciągnięcie z więzienia i zastrzelenie? Ci barbarzyńcy zasiali smutek i cierpienie.
Czego ludzkość się z tego nauczyła? Niech Bóg trzyma swoją opiekuńczą dłoń nad pogrążonymi w żałobie ludźmi i obdarzy świat wiecznym pokojem i dobrobytem.”
(tomm)/Fot. Artur Wirkus
Napisz komentarz
Komentarze