Przypomnijmy. Do naszej redakcji zgłosił się przed świętami grudniowymi klient supermarketu Biedronka przy ul. Żwirki w Tczewie. Był bardzo niezadowolony z obsługi kasjera i odpowiedzi udzielnej przez kierownika supermarketu Biedronka. Oczekiwał przeprosin na piśmie.
Kasjer okazał się sympatycznym, młodym mieszkańcem Tczewa. Nieco inaczej przedstawił nam zdarzenie, które opisał nam 82-letni pan Andrzej, także mieszkaniec Tczewa. Zdaniem mężczyzny,
(pana Karola), z którym się skontaktowaliśmy, jako osobą prywatną czującą się pokrzywdzoną poprzednim artykułem. Dodajmy jednak, że w materiale z ub. tygodnia nie padło nawet jego imię, ani nazwisko kierownika supermarketu. Dla ogółu tczewian pan nadal Karol jest osobą anonimową.
Sieć prowadzi handel, zatem naturalną konsekwencją staje się poznawanie dużej liczby klientów, a wśród nich częste spotykanie sąsiadów i znajomych.
- Pracuje w Biedronce już 9 lat i mam bardzo dobrą opinię – mówi pan Karol. - Wielu klientów mnie ceni za szybką i miłą obsługę. Gdy czynnych jest kilka kas, zwykle to u mnie są najdłuższe kolejki. Ten artykuł nie powinien powstać, bo pomyłki się zdarzają, a każdy może się pomylić. Mnie zdarza się to bardzo rzadko. Czytając ten artykuł myślałem o tym, by złożyć wypowiedzenie. Oczekuje jednak przeprosin od pana Tadeusza, bo to nie on płacił za zakupy tylko jego żona, a on sam jedynie je pakował. Jego żonie wyjaśniłem pomyłkę, oddałem pieniądze i od razu przeprosiłem.
Pan Andrzej, który zgłosił nam sprawę przed świętami Bożego Narodzenia ub. r. poprosił o interwencję prasową. Kierownik sklepu nie chciał zająć stanowiska, gdy go odwiedziliśmy przed napisaniem artykułu, a zamiast tego skierował nas do rzecznika prasowego sieci „Biedronka”. Poniżej przedstawiamy pytania oraz treść skierowanego do Biura Prasowego pytań.
„(...) Nadmienię, że nieprawidłowa obsługa miała miejsce 15 grudnia o godz. 12.08, jak wynika z przedstawionego nam rachunku na kwotę 114,34 zł. Klient zapłacił kwotą 220 zł do wydanie, a kasjer pomylił się i wydał jak ze 100 zł. Zauważył jednak pomyłkę dopiero po zwróceniu uwagi przez żonę ww. klienta dopiero po ich odejściu od kasy. Doszło do poprawienia, ale bez żadnego pokwitowania. Do dziś pan kasjer, ani kierownik nie przeprosili klienta za pomyłkę (o przeprosinach udzielonych żonie dowiedzieliśmy się od p. Karola – dop. red.), która mogła narazić klienta na stratę 100 zł, zasłaniając się koniecznością weryfikacji zdarzenia
W związku z tym proszę o ustosunkowanie się do następujących pytań:
● Czy w takich sytuacjach docierają do kierowników wszelkie niezbędne informacje o nieprawidłowym wydaniu reszty?
● Jak szybko od zdarzenia kierownik sklepu dowiaduje się o spornej sytuacji i jak szybko udaje się na nią zareagować i ją wyjaśnić?
● Czy na taką okoliczności są w Biedronce jakieś procedury, a jeżeli tak to na czym one polegają?
● Jaka jest standardowa reakcja sklepu, jeżeli klient udowodni pomyłkę na kasie lub inny fatalny dla niego w skutkach incydent np. Że polecany na sklepie towar jest uszkodzony lub, że cena na kasie nie pokrywa się z tą na hali sklepowej?
● Dlaczego kierownictwo supermarketów Biedronka nie jest upoważnione do odpowiedzi na pytania dziennikarzy w kwestiach spornych i interwencyjnych, skoro to właśnie oni a nie rzecznik w centrali najlepiej zna zdarzenia sytuacje, do których dochodzi na terenie ich sklepów?
● Czy Państwa ww. w e-mailu klient zostanie przeproszony przez sieć Biedronka/kier. sklepu/kasjera?”
*Na mail z pytaniami, który był potwierdzony rozmową z rzecznikiem sieci Biedronka do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Propozycja spotkania
Wspólnie z panem Karolem zwracamy się do pana Andrzeja, który odwiedził naszą redakcję z prośbą o interwencję, o przybycie do naszej redakcji i spotkanie się z panem Karolem i z nami celem rozmowy. Jako redakcja zapraszamy Pana Tadeusza na rozmowę, celem wyjaśnienia sprawy w naszej siedzibie przy ul. Gazety Tczewskiej 1, 22 stycznia (poniedziałek) o godz. 10.00.
Mamy nadzieję, że dojdziemy do porozumienia.
Napisz komentarz
Komentarze