Kosma Ejcherst, krótko po wydarzeniach we „Wnykach”, wciąż ze świeżą blizną na twarzy wyrusza w Bieszczady.... Policjant, bo o nim mowa, działa także z ramienia kościoła, mając za zadanie rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci księdza, który przybył do Bielm w celu zbadania sprawy objawień tajemniczego proroka Samuela.
Zastaje tam „Świętą Lipę” i byłego kościelnego przez którego przemawia Jezus. Pielgrzymi, którzy licznie przybywają do Bielm, modlą się razem z prorokiem, a ich spotkania są transmitowana przez Internet. Księża nie są tu „święci”, są po prostu ludźmi z krwi i kości. Kosma Ejcherst zajmuje się wieloma sprawami: Skąd wziął się prorok? Kim jest Strzyga? Kto stoi za śmiercią księdza badającego sprawę? Dlaczego kolejny ksiądz badający sprawę wystąpił z kapłaństwa? Jakie znaczenie dla obecnych wydarzeń ma przeszłość wsi?
Książka napisana jest niepowtarzalnym na polskiej scenie czytelniczej stylem. Autor wplata pomiędzy mroczną fabułę niezwykle zabawne dialogi, opisy potraw czy przyrody, co buduje specyficzny nastrój. Razem z Kosmą podziwiamy uroki Bieszczad, delektując się wspaniałą kuchnią w schronisku. Badamy sprawę proroka Samueala oraz śmierci księdza wspólnie z głównym bohaterem. Niedawną sprawa oraz ta, która miała miejsce wiele lat wcześniej, mają ogromny wpływ na teraźniejszość. Balans w powieści jest zachowany po mistrzowsku: napięcia, zwroty akcji i pauzy... Autor pisze lekkim językiem i potrafi nas przenieść w miejsca, które opisuje. Kolejny raz zapoznajemy lokalną specyfikę, historie i miejsca, które autor poznał osobiście pod względem topograficznym (ta wieś rzeczywiście istnieje), historycznym i kulturowym. Myślę, że warto sięgnąć po tę powieść z uwagi na klimat oraz nietypowy styl w jakim opowiedziana jest historia. Do tego intrygujące jest przenikanie się historii i współczesności.
Na koniec pozostaje kwestia wydania i redakcji. Powieść jest zredagowana spójnie. Rozdziały wynikają jeden z drugiego, nadając rytm opowiadanej historii. Jeśli chodzi o okładkę… O tyle ile podobała mi się okładka „Gleby”, to do tej nie do końca jestem przekonany. Zrozumiałe jest nawiązanie religijne, jednak okładka przedstawia dłoń oplecioną cierniem na tle zakrwawionego płótna. Po przeczytaniu tej książki, wydaje się to bardzo oderwane od treści...
Michał Śmielak Ur. 1979 r. Mieszkaniec Sandomierza. Zajmuje się przygotowaniem i reżyserowaniem fireshow, jest pasjonatem historii, gier mmorpg, motocykli… Czytelnicy znają go od 2021 r., kiedy to ukazał się „Znachor”. Wydawnictwo Initium przedstawia nam kolejną po „Glebie” powieść autora „Bielma”. Te książki oraz wcześniejsze opowiadania „Ostatni” w Antologii „Gladiatorzy” wydanej przez Fabrykę Słów, dowodzą że młody pisarza ma talent do snucia i układania kryminalnych zagadek, co przypłacają życiem plejady tworzonych postaci. Słowem trup ściele się gęsto. I o to chodzi w rasowym thrillerze/kryminale.
Nakładem wydawnictwa Initium ukazały się również kolejne jego książki: „Wnyki” - będące trzymającym w napięciu, bezkompromisowym thrillerem, „Inkwizytor” - fenomenalna i długo wyczekiwana przez czytelników kontynuacja znakomitego i świetnie przyjętego przez nich „Znachora”, „Postrach” - będący pełnym zaskakujących zwrotów akcji thrillerem, który trzymał w napięciu do ostatniej strony, a także „Gleba” będąca opowieścią o bezczelnej, choć piekielnie skutecznej policjantce, która stara się dostosować do nowego życia z dala od zgiełku dużego miasta, głośnych spraw i człowieka, o którym nie może zapomnieć.
(tomm)/Fot. Collage red./pixabay/Wyd. Initium
Napisz komentarz
Komentarze