Gazeta Tczewska: Czy istotnie te wybory parlamentarne są aż tak ważne?
Jan Kulas: - Mam doświadczenie z czterech kadencji parlamentarnych. Nadal interesuję się rolą kraju i Tczewa w tych wyborach. Marzy mi się, aby z czasem nasze miasto miało dwóch posłów i swojego tzn. z Tczewa, senatora. Waga tych wyborów polega na tym, że tak, jak po 4 czerwca 1989 roku, tak obecnie głosując, zadecydujemy o naszej zasadniczej przyszłości.
Czy da się przewidzieć wynik obecnych wyborów parlamentarnych?
- Jak się wydaje większość sondaży wyraźnie wskazuje na lidera w tych wyborach. Kwestia wzrostu poziomu życia obywateli, istotnie i w naturalny sposób zaważy na wyniku wyborów parlamentarnych. Stąd, tak, jak powiedział kilka tygodni temu pewien znany gdański socjolog, większych zmian politycznych nie należy oczekiwać. Stabilizacja polityczna jest również dla wielu Polaków, wartością samą w sobie. Jednak pewnym problemem będzie zbudowanie wyraźnej większości parlamentarnej i wyłonienie nowego rządu. Z kolei w Senacie RP, sytuacja może być bardziej zróżnicowana niż cztery lata temu.
A z haseł wyborczych i programowych... Na co należy zwróć uwagę?
- Haseł wyborczych i programowych było i jest w tej kampanii wyjątkowo dużo. Wystarczy spojrzeć na idee przewodnie PiS, PO, Konfederacji, Trzeciej Drogi i Lewicy. A jak wiele wskazuje i w tych wyborach, nie tyle hasła, ale bardziej dotychczasowy dorobek PiS i PO, zadecyduje o ich realnym sukcesie politycznym. Pozostałe trzy ugrupowania zmagać się będę z przekroczeniem progu wyborczego na poziomie 8 proc. W mojej ocenie w Sejmie RP znajdą się cztery ugrupowania. A z haseł wiodących, to szczególne znaczenie mają te - dotyczące bezpieczeństwa, pomyślności obywateli i przyszłość Polski.
Jakie znaczenie ma wybór posła z naszego terenu. Niektórzy uważają, że czasy gdy poseł z danego regionu mógł coś „załatwić” dal lokalnej społeczności minęły bezpowrotnie... Czy pana zdaniem nasze miasto, szerzej powiat, będzie miało swojego posła i senatora?
- Tu pragnę przypomnieć, że w historycznych wyborach 1989 r., społeczności naszego miasta nie dano możliwości wystawienia własnego kandydata. Dużym plusem było to, że poseł, wicemarszałek Sejmu Olga Krzyżanowska, utworzyła Biuro Poselskie w Tczewie. Wtedy zaczęła się też szeroka edukacja parlamentarna. Dlatego też latem 1991 r. mogłem śmiało i odważnie postawić sprawę - czas na posła z „Ziemi Tczewskiej”. W mojej ówczesnej ekipie wyborczej było wielu oddanych samorządowców, w tym przyszły wieloletni prezydent Tczewa Zenon Odya. Teraz będzie łatwiej. Chociaż może trochę niepokoić nadmiar, bo aż kilkunastu kandydatów z Tczewa startuje do parlamentu. Nie wiem też np. dlaczego PO w Tczewie, wystawiło dwóch kandydatów. Po stronie PiS jest poseł Kazimierz Smoliński, z wysokim prawdopodobieństwem reelekcji. Jak uczy doświadczenie, czwarte miasto w regionie pomorskim zawsze powinno mieć swojego przedstawiciela w Sejmie. Trochę jednak żal, że nadał nie będzie senatora „rodem z Tczewa”. Ale myślę, że za 4 lata, będzie to już wysoce prawdopodobne. Nadejdzie czas na senatora z Tczewa.
Dlaczego od blisko dwóch lat jest pan osobą bezpartyjną?
- Trzeba tutaj wyjaśnić pewne podstawowe sprawy. PO i PiS, z racji doświadczenia i sympatii, są mi bliskimi formacjami. Przypomnę też, że w 2002 r. w Sejmiku w Gdańsku funkcjonował Klub Radnych PO-PiS. Miałem wtedy zaszczyt jemu przewodniczyć. Zawsze też blisko współpracowałem z marszałkiem Maciejem Płażyńskim. W Sejmie RP pracowałem podczas kilku kadencji w najtrudniejszych i zarazem najważniejszych komisjach: Komisji Finansów Publicznych oraz w Komisji Zdrowia. Ale z czasem zmiany polityczne w PO związane z powrotem Donalda Tuska i premier Ewą Kopacz, zaczęły niepokoić, nas konserwatystów i społeczników. Dlatego, nie przypadkiem, nie ma już w PO takich polityków jak: Bogusław Sonik, Aleksander Hall, Marek Biernacki, Ireneusz Raś, i mnie. A w skali kraju, bez marszałka M. Płażyńskiego, J. Rokity, Z. Gilowskiej (1949-2016) PO staje się coraz bardziej centrolewicową partią polityczną, zupełnie różną od tej z 2001 r. Dużym błędem Przewodniczącego PO Donalda Tuska było pójście w kierunku totalnej opozycji w parlamencie. Są sprawy, gdzie obie największe partie postsolidarnościowe powinny ze sobą współpracować np. ws. polskiej racji stanu, polityki zagranicznej i bezpieczeństwa obywateli. Z kolei poparcie D. Tuska w wyborach do Parlamentu Europejskiego z 2019 r. dla Leszka Millera - tego, który niszczył cztery reformy ustrojowe rządu J. Buzka, szokowało wielu z nas. Tzw. skręt w lewo był wbrew tradycji PO. Do tego doszły też niefortunne wybory przewodniczącego PO w naszym pomorskim regionie, począwszy od Sławomira Nowaka i Sławomira Neumanna. Ten ostatni wyjątkowo mocno zaszkodził PO i brutalnie obraził mieszkańców Tczewa. Powinien za to przeprosić. Niestety, D. Tusk nie wyciągnął wobec niego stanowczych konsekwencji. Nie mogliśmy także liczyć, pomimo werbalnych deklaracji, na pomoc posłanki PO Agnieszki Pomaski.
Co zatem przelało szalę goryczy i spowodowało tę ostateczną decyzję?
- Najbardziej zmobilizowało mnie do protestu i otwartej postawy to, gdy w tczewskich wyborach PO do Rady Powiatu, aż dwukrotnie na przestrzeni ostatnich 8 lat, unieważniono demokratyczne tczewskie wybory. Nie można było dłużej milczeć i zachowywać tzw. poprawności politycznej. Dużo na ten temat mógłby również powiedzieć Waldemar Pawlusek, jeden z największych intrygantów politycznych PO, nie tylko w powiecie. Aż w końcu, dwóch radnych powiatowych z PO złożyło na mnie donos do regionalnych i krajowych władz PO. Niestety, tzw. góra partyjna nie stanęła po stronie obrony demokracji w tczewskich strukturach PO. To przeważyło moją szalę, ale nadal zachowywałem umiar i cierpliwość np. nie zwoływałem konferencji prasowych.
A w Krajowym Sądzie Koleżeńskim PO w Warszawie, niewątpliwie mnie skrzywdzono. Ów Sąd stanął po stronie, tylko i wyłącznie, oskarżycieli tj. wspomnianych dwóch radnych powiatowych. Tym samym wykluczono z PO - kolejnego społecznika i konserwatystę. Z kolei Lider PO nie uznał za stosowne ze mną rozmawiać i to nawet po 17-tu latach rzetelnej i solidnej pracy z mojej strony na rzecz Polski i ugrupowania. Mówię to z pewnym żalem, ale tak rzeczywiście było. A prawda jest mi droższa, niż partyjna dyspozycyjność.
Czas na puentę i może znak nadziei?
- Naturalnie, tylko w takich kategoriach, warto rozmawiać o wyborach parlamentarnych. Zatem, bardzo proszę o szeroki, powszechny udział w wyborach. Tu liczy się każdy głos. Kiedy głosujemy, to naprawdę decydujemy o naszej przyszłości. Wszystkim partiom postsolidarnościowym życzę powodzenia i sukcesów. Ale bardzo ważni są także konkretni kandydaci na posłów i senatorów, niezależnie od barw politycznych. W moim przekonaniu trzeba głosować na uczciwych, kompetentnych, ale i też odważnych kandydatów. Oni bowiem - jak się wydaje, będą wymownym znakiem naszej nadziei na przyszłość.
Dziękuję za rozmowę
Wawrzyniec Mocny