Sala widowiskowa CKiS na kilka dni zamieniła się w ogromny strych z zabawkami z lat dzieciństwa dzisiejszych 40-latków (i oczywiście osób nieco starszych...). Niejednemu z odwiedzających łezka zakręciła się w oku. Było dużo wzruszeń i wspomnień. Każdy odnalazł tam coś, co kiedyś posiadał, jeśli jego dzieciństwo przypadło na czasy PRL.
Drugie życie starych zabawek
- Proszę popatrzeć, jakie to kiedyś były „mądre” zabawki – mówiła Joanna Szenfeld. – Chociażby na tę żółto – brązową maszynę do szycia dla dzieci. To na niej uczyłam się szyć. Albo teatrzyk „Tyci – Tyci” z pacynkami. To były zabawki, które uczyły kreatywności, pobudzały wyobraźnię, zmuszały dzieci do myślenia i uczyły przydatnych później umiejętności. Nie tak jak teraz, gdzie popularne są tylko gry komputerowe...
- Każdy zaprezentowany tutaj przedmiot ma swoją historię, wzbudza ogromne emocje – dodał Jarosław Migulski, który na wystawę przyszedł ze swoimi dziećmi. – Przez to nie ma się wrażenia, że ich czas minął, że są już tylko reliktem epoki. Nie tak dawno bawiłem się miniaturkami kowbojów, grałem w „Fortunę” z rodzicami, żułem gumę „Donald”. Dużo ciepłych uczuć wzbudziła we mnie gra - koszykówka. Dostałem identyczną na urodziny i grałem w nią tak zapamiętale, że gdy odpadła mi plastikowa obudowa i piłka wciąż wyskakiwała za boisko - płakałem.
Tajemnicze... liczydło
Atrakcji było mnóstwo, np. niezapomniane zabawki: wańka-wstańka, matrioszka, kalejdoskop, stereoskop, samochody na kablu. Chętni wykonywali obrazek wypalarką w kąciku Adama Słodowego - guru majsterkowiczów, znanego z prowadzenia programu „Zrób to sam”, twórcy scenariusza dobranocki „Pomysłowy Dobromir”. Dzieci mogły rozegrać mecz piłkarzykami, poznać sekrety wykonania zabawek – technologię odlewania ołowianych żołnierzyków, działanie projektora czy gramofonu. Forma wystawy była interaktywna, pozwoliła ona najmłodszym poznać specyfikę tamtych czasów.
Zainteresowanie dzieci i dorosłych wzbudziły szkolne akcesoria: tornistry, zeszyty w szarych okładkach, kredki z misiem, gumki myszki, Elementarz Mariana Falskiego oraz... liczydło.
- Doskonale pamiętam, jak uczyłam się liczyć właśnie na takim liczydełku – wspominała Katarzyna. – Miało niebieskie i zielona oczka. Pamiętam, jak perfekcyjnie przesuwałam paciorki i wykonywałam wszystkie obliczenia. Na każdej ławce w szkole obowiązkowo leżało liczydło. Moje 5- i 7-letnie córki nawet nie wiedziały, co to jest...
Żołnierzyki i lalki
- Nasze zabawki zbieramy od ok. trzech lat - informowała Anna Nowak, organizator wystawy. - Te, które tu prezentujemy są tylko częścią naszych zbiorów. Cały czas szukamy i kupujemy nowe. Szukamy też unikatów. Na wystawy staramy się zabierać takie eksponaty, aby każdy odnalazł coś dla siebie i wspomniał dawne czasy. Dopiero zaczynamy prezentować zbiory, to nasza piąta prezentacja.
Chłopcy zaciekawieni byli zwłaszcza kolekcją żołnierzyków i elektryczną kolejką. Dziewczynki lalkami w wózeczkach i pluszakami.
- Żołnierzyki były nie tylko do zabawy, kolekcjonowaliśmy je i ustawialiśmy na biurku w charakterze elementu zdobniczego – śmiał się Krzysztof, mieszkaniec Starego Miasta.
- PRL-owskie lalki pamiętam doskonale – mówiła Alicja, mieszkanka Suchostrzyg. – Miały krótkie białe włosy, które po kilkakrotnym rozczesaniu zamieniały się w... strzechę. Każda miała taką samą buzię, różniły się tylko ubiorem. Marzeniem były wtedy lalki zagraniczne, ja zawsze chciałam taką, która mówi. Polskie produkty były mniej trwałe - celuloidowym, a potem plastikowym lalkom „made in Poland” szybko urywały się nogi i ręce. Pamiętam też jak w późnym PRL pojawiły się lalki Barbie dostępne tylko w komisach i Pewexach.
Nieśmiertelny Reksio i Miś Uszatek
Integralną częścią ekspozycji była projekcja bajek wyświetlanych z diaskopu. Dorośli z sentymentem wspominali dobranocki z lat swojego dzieciństwa – nieśmiertelnego Misia Uszatka, Koziołka Matołka, Reksia, a starsi – Jacka i Agatkę.
- To były prawdziwe bajki dla dzieci - zabawne, ale z morałem – twierdzili. – Nie było w nich przemocy, miały sens, dobro zostało wynagrodzone, zło ukarane. Piosenki rozpoczynające i kończące bajkę pamięta się do dziś. Bohaterowie byli sympatycznymi zwierzakami lub zwykłymi dzieci, a nie potworami o przerażających umiejętnościach w dzisiejszych, nowoczesnych produkcjach. Poza tym teraz istnieją 24-godzinne kanały z bajkami dla dzieci, kiedyś dobranocka była o punkt godz. 19 i nikt nie mógł jej przegapić. I w tym tkwił jej urok.
Aplauz wzbudziły także ekspozycje „papierków” po gumach do żucia „Donald”, etykietek od PRL-owskich piw i szklanych butelek po oranżadach.
Podczas wystawy czynny był sklepik z gadżetami. Wśród sentymentalnych pamiątek znalazły się m.in.: widokówki, kalejdoskopy, pluszaki, pacynki przedstawiające bohaterów ówczesnych bajek, a także współczesne zabawki łudząco przypominające te z PRL.
- Wystawa cieszy się dużym zainteresowaniem - relacjonowała Angelika Jagielska z CkiS. - Przychodzi sporo osób dorosłych, na jedno dziecko jest aż trzech opiekunów! Symboliczna jest też opłata za wejście na wystawę. Chodzi o to, by dzieci już od najmłodszych uczyć szacunku do pieniądza...
Najmłodsi mogli zobaczyć stare pieniądze z okresu PRL.
- Patrz mamo ile bilecików! – wykrzyknął 5-letni Bartuś na widok pliku banknotów.
- I pomyśleć, ile kiedyś były warte – śmiała się jego mama, Marlena Przasnysz. – Teraz to tylko makulatura...
Reklama
Podróż do dzieciństwa w... PRL-u. Samochody na kablu, bajki z diaskopu i lalki z Cepelii
TCZEW. W Centrum Kultury i Sztuki otwarto wystawę zabawek, których metryka sięgała... epoki PRL-u. Ideą imprezy było przypomnienie gier i zabawek, którymi bawiono się jeszcze 20-30 lat temu, a także odkrycie przed młodszymi odbiorcami czaru zabawek ich rodziców.
- 08.06.2011 00:00 (aktualizacja 22.08.2023 06:55)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze