Gotówka przejdzie do historii?
W dzisiejszych czasach pieniądz postrzegany jest już nie tylko przez pryzmat monet i banknotów. Coraz częściej mówimy także o pieniądzu wirtualnym, z którego korzystamy podczas używania kart kredytowych, wydawania środków przyznanych w ramach kredytu czy brania pożyczek w prywatnych firmach. W takich sytuacjach nie wydajemy jednak swoich pieniędzy, a środki wykreowane przez bank lub przyznane przez pożyczkodawcę. Co oczywiste, tak w jednym jak i w drugim przypadku będziemy musieli je w ustalonym terminie zwrócić. Wiele wskazuje na to, że za jakiś czas możemy w ogóle zapomnieć o gotówce. Taki trend jest już bardzo widoczny w Skandynawii. Prym wiedzie Szwecja, w której płatności gotówkowe wynoszą raptem niewiele ponad 1 proc. wszystkich zawieranych transakcji. Nikogo nie dziwią tu plakietki z informacją „nie przyjmujemy gotówki”. Prawdopodobnie to właśnie kraj, który stworzył współczesne banknoty, jako pierwszy w pełni z nich zrezygnuje. Jak to się jednak stało, że w ogóle doszło do powstania banknotów? Co służyło jako środek płatniczy zanim zaczęliśmy bić monety?
Barter napędza rozwój ludzkości
Historia pieniądza jest dłuższa niż mogłoby się wydawać. Nie zawsze jednak środkiem płatniczym była gotówka, ale o tym za chwilę. W początkowym etapie rozwoju potrzeby naszych przodków nie były skomplikowane. Przemieszczali się oni z miejsca na miejsc w poszukiwaniu żywności – przede wszystkim zwierząt, ale w ich jadłospisie znajdowały się także rośliny. Wszystko uległo zmianie wraz z nastaniem podziału pracy. Ludzie zaczęli specjalizować się w konkretnych profesjach, wytwarzaniu dóbr. To z kolei sprawiło, że zaczęto gromadzić nadwyżki. Myśliwy potrzebując narzędzi do polowania i obróbki zwierzyny mógł wymienić swoje towary (skóry i mięso), których przecież mu nie brakowało na strzały i łuki. Barter, czyli wymiana towar za towar, był wiec opłacalny dla każdej ze stron. To z kolei przyśpieszyło rozwój cywilizacji. Taki stan nie mógł trwać jednak wiecznie.
Poszukiwanie zastępstwa
Barter miał też wady, które prędzej czy później musiały doprowadzić do tego, że konieczne stało się znalezienie innego środka płatniczego. Przede wszystkim niemożliwe było względnie stałe oszacowanie wartości jednego towaru względem drugiego. To warunki, w jakich odbywała się wymiana determinowały ich cenę. Myśliwy chcąc zdobyć strzały mógł usłyszeć, że dziś są one warte dwukrotnie większą ilość mięsa, bo kilka godzin wcześniej rzemieślnik dokonał wymiany z rybakiem. Nawet jeśli więc nie uda im się dojść do porozumienia, to i tak zaśnie z pełnym brzuchem. Łowczy natomiast nie mógł pozwolić sobie na powrót bez strzał i godził się na niekorzystne dla siebie warunki podyktowane przez rzemieślnika. Potrzeby stron nie zawsze się zatem uzupełniały. Pamiętajmy, że ludzkość nie stała w miejscu. Różne kultury zderzały się ze sobą, a tym samym rosła liczba towarów, które można było wymienić. To z kolei sprawiło, że w każdym zasiedlonym przez naszych przodków zakątku zaczęto, niezależnie od siebie, poszukiwać uniwersalnych towarów, które miałyby wartość samą w sobie. Jednocześnie musiały być to dobra niewielkie, łatwe w transporcie oraz trwałe.
„Pieniądze nie śmierdzą”
To, jaki towar służył za środek płatności zależało od kręgu kulturowego. Mniej więcej trzy tysiące lat p.n.e. w dorzeczu Tygrysu i Eufratu wykształcono system pieniężny oparty o zboże. Rolnicy składali władcy daninę w postaci ziarna, które składowano w magazynach. Każdy mieszkaniec za wykonaną pracę otrzymywał wypłatę w postaci jęczmienia. Z niego z kolei wytwarzano piwo i chleb. Zboże było towarem policzalnym, za pomocą którego można było łatwo ocenić wartość innych dóbr. Dość powiedzieć, że nazwa waluty Izraela – szekiel – pochodzi od słowa szekhel, oznaczającego zboże. Funkcje pieniądza pełniły również zwierzęta. W homerowskiej „Illiadzie” wartość produktów wyrażana była w zwierzętach. Popularne dziś powiedzenie cesarza Wespazjana „petunia non olet” (pieniądze nie śmierdzą) bierze swój początek od bydła. Słowo „pecunia” oznaczające pieniądze pochodzi od wyrazu „pecus”, czyli bydła rogatego.
„Ile motyk się należy?”
Bardzo popularnym środkiem płatniczym były muszle. Oczywiście w zależności od regionu różniły się one wyglądem. Tak czy inaczej za ich pomocą zawierano transakcje w Europie, Indiach, Japonii oraz Chinach. W Państwie Środka na przestrzeni dziejów używano rozmaitych „płacideł”. Były to także narzędzia rolnicze, jak np. noże, motyki czy siekierki. Po jakimś czasie ich pierwotne zastosowanie zeszło na drugi plan, a w handlu zaczęto wykorzystywać zminiaturyzowane wersje wspomnianych narzędzi. To jednak wciąż era „przedmonetowa”. Zanim rozpoczęto bicie bilonów eksperymentowano z różnymi innymi formami. Płacidłami były również metale, które przyjmowały postać sztabek czy kulek. Były one jednak łatwe do podrobienia. Odkrycie obróbki metali – początkowo miedzi czy żelaza – przyczyniło się nie tylko do postępu cywilizacji, ale również do wynalezienia monet.
Kto wynalazł monety?
Nie ma stuprocentowej pewności, kto zapoczątkował bicie monet. Powszechnie uważa się, że ich twórcami są Fenicjanie. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że ci świetni żeglarze jedynie spopularyzowali ten środek płatniczy. Spotkali się z nim natomiast handlując z Lidyjczykami. To właśnie w tym królestwie, znajdującym się na terenie dzisiejszej Turcji, znaleziono ślady najstarszych monet. Tutejsze szekle pochodzą z ok. 610 r. p.n.e. Były więc wytwarzane za panowania króla Aliatesa II ze stopu złota i srebra. Na monetach wytapiano wizerunek lwa. Fenicjanie podróżując z państwa do państwa przekazywali kolejnym narodom lidyjskie szekle, przyczyniając się do ich upowszechnienia. To z kolei zrewolucjonizowało handel. Państwa i miasta rozpoczęły wytwarzanie własnych monet. Bito na nich symbol ośrodka, z którego pochodziły, co uwiarygodniało je i utrudniało sfałszowanie.
Pierwszy banknot? Biały Jeleń!
Monety na stulecia zdominowały handel. Nie były jednak w tym czasie jedynym środkiem płatniczym. Banknoty – a raczej ich pierwowzór – wynaleźli Chińczycy. W II w p.n.e. wyemitowano tam papier ze skóry białego jelenia (stąd jego nazwa – Banknot Białego Jelenia). Taki pieniądz nie miał pokrycia w kruszcu, z którego był wytwarzany. Jego wartość była umowna, narzucona przez cesarza – jego słowo było tu ważniejsze. Chińczycy wyrabiali papiery płatnicze także z innych materiałów, np. włókien konopnych. Kawałki banknotów ze wspomnianego okresu znaleziono w 1957 roku, nieopodal miasta Xi’an. Zdziwienia związanego z banknotami nie ukrywał Marco Polo, który dotarł do Państwa Środka w XIII wieku i spędził tam około 20 lat. Słynny podróżnik w swojej relacji miał stwierdzić, że Chińczycy traktują je na równi z pieniądzem kruszcowym. Nie zdawał sobie sprawy, że kilka stuleci później pojawią się one również na Starym Kontynencie.
No właśnie, co z Europą?
Siedemnastowieczna Szwecja była targana ciągłymi wojnami, a skarbiec świecił pustkami. Jej system pieniężny oparty był na złocie i srebrze. Zadłużone państwo miało jednak potężne złoża miedzi. Postanowiono zatem dołączyć ten metal do swojego systemu. Wartość kruszcu, z którego bito bilony musiała odpowiadać jej nominałowi. Miedziane monety miały zatem ogromne rozmiary i ważyły nawet 20 kg – taki egzemplarz 10-talarówki znajduje się w Muzeum Brytyjskim. Konieczne było zatem poszukiwanie substytutu. W 1668 roku założono Szwedzki Bank Państwowy, w którym mieszkańcy mogli deponować monstrualne „monety”, a w zamian otrzymywali zamiennik w postaci pokwitowań. Szwedzi mogli je wymieniać zarówno między sobą, jak i w banku – na miedź. Skandynawowie przetarli szlaki. Początkowo jednak banki centralne nie miały monopolu na tworzenie banknotów. Dla mniejszych instytucji była to forma udzielania pożyczek. Obecnie historia zatoczyła koło. Szwedzi ponownie wyznaczają finansowy trend i niemal całkowicie zrezygnowali z gotówki.
Napisz komentarz
Komentarze