Do redakcji GT zgłosiła się mieszkanka Gniewu, która zrobiła zakupy w otwartym po remoncie sklepie Biedronka. Kobieta tłumaczy, że chciała skorzystać z promocji i otrzymać rabat, który miał być wydawany przy kasie. W tradycyjnej gazetce reklamowej nr 44/2017 była umieszczona informacja, że w dniach 2-3 listopada br. klient otrzymuje 50 zł za zakupione towary z gazetki, jeżeli wyda co najmniej 100 zł. Wówczas zostanie mu naliczony rabat. Gdyby jednak rabat nie wyniósłby 50zł, brakująca kwota miałaby zostać zapisana na karcie Moja Biedronka.
- Gdy zobaczyłam ulotkę ucieszyłam się, że jest tak atrakcyjna cenowo. Bardzo zdziwiłam się, gdy po podliczeniu rachunku przyszło mi zapłacić więcej niż oczekiwałam – mówi rozgoryczona Czytelniczka.
Jak podaje kobieta, rabat jaki otrzymała to jedynie różnica pomiędzy ceną sprzed promocji, a ceną po promocji, a nie dodatkowy upust z kwoty całego rachunku. Albo ktoś kupił na tyle dużo, by ten 50-złotowy rabat „uzbierać”, albo zyskiwał niewiele – do tego pod warunkiem, że kupił produkty z gazetki.
Prawo do rzetelnej informacji
Gniewianka poprosiła o interwencję.
- Na wstępie należy podkreślić, że każdy konsument ma prawo do rzetelnej informacji, niewprowadzającej w błąd, zawierającej wszelkie niezbędne dane do podjęcia decyzji o zawarciu umowy - mówi Adrian Manterys, inspektor w Biurze Rzecznika Konsumentów w Tczewie. Dodaje, że należałoby przeprowadzić analizę czy ulotka wprowadza w błąd oraz czy klient podjąłby decyzję o zakupie, gdyby w inny sposób była przedstawiona informacja. Klienci mają żal do sklepu, a określenie „Szczegóły i zasady wykorzystania różnicy dostępne w regulaminie w sklepie i na stronie www.biedronka.pl” traktują jako świadomy wybieg.
- Dojdzie do tego, że będziemy musieli chodzi do sklepu z prawnikiem, który będzie czytać i tłumaczyć co autor miał na myśli – mówi kobieta. - Mamy teraz wszyscy stać w sklepie i czytać regulamin? (...)
Napisz komentarz
Komentarze