Felieton

Jedna z niekończących się tczewskich opowieści, na razie dobiega chyba końca. Ściślej mówiąc określeniem prezydenta miasta, obiekt nad Wisłą, czyli tak zwana „przystań” znalazła chętnego na dzierżawę. Jak na razie, kto został tym szczęściarzem i będzie zaspakajał potrzeby mieszkańców jest owiane głęboką tajemnicą? Jednak rąbka tajemnicy uchylił prezydent. „…Nowy dzierżawca planuje prowadzenie działalności gastronomicznej i garmażeryjnej, prowadzenie sklepu z produktami lokalnych producentów żywności i produktami garmażeryjnymi oraz prezentowanie prac lokalnych artystów…”

Tak się złożyło, iż w ostatnim czasie odwiedziłem kilka miast, które można śmiało określić, jako sąsiadujące z Tczewem. Chociaż moje wizyty w żaden sposób nie miały związku z poszerzaniem wiedzy i poznawaniem obecnego wizerunku tych miast, to przy okazji w wolnej chwili pozwoliłem sobie na trochę turystyki. Chcąc nie chcąc, jako tczewianin i osoba komentująca to, co dzieje się w naszym mieście musiałem uciec się do porównań Tczewa z tymi miastami.

Sprawa płatnych miejsc parkingowych w Tczewie wróciła tak szybko, jak wraca bumerang. Kolejny raz pokazując, iż włodarze miasta i radni mają chyba niskie kwalifikacje lub nie rozumieją, co czytają, nad czym głosują i co podpisują? Oglądając sesję rady miasta mam nieodparte wrażenie, że radni bezmyślnie przegłosowują prawie wszystko, co im włodarze podsuną?

Pomimo tego, iż sesje rady miejskiej wieją nudą to podczas wystąpień radnych czy prezydenta miasta między wierszami i słowami można odczytać rożne interesujące sprawy i stwierdzenia. Również na ostatniej sesji było podobnie. Tym razem zaciekawiły mnie fragmenty wystąpienia Prezydenta Tczewa pana Pobłockiego.

Wielkim wydarzeniem ostatnich dni w Tczewie okazało się otwarcie nowego biura poselskiego Marka Biernackiego. Nie wiem ile Pan Biernacki ma wspólnego z Tczewem, że mieszkańców spotkał taki zaszczyt, ale chyba tylko tyle, iż urodził się w Sopocie, a edukację na poziomie szkoły średniej rozpoczął w Pruszczu Gdańskim, czyli blisko Tczewa. I to chyba wszystkie związki z Tczewem?

Problem „Przystani Nadwiślańskiej” cyklicznie wraca tak, jak osławiony most. Dlaczego? A to dlatego, iż jest to jedna ze sztandarowych kompromitacji pokazująca, że włodarze Tczewa nie radzą sobie nawet z prostymi sprawami, ale ważnymi dla społeczności lokalnej. Ponieważ ogłoszono przetarg na dzierżawę przystani, postanowiłem ponownie wrócić do tego tematu, tym bardziej, że obiekt od ponad dwóch lat stoi pusty i niszczeje. Czas płynie bardzo szybko, dlatego należy przypomnieć historię powstania tego obiektu.

Nowy rok rozpoczyna się od „dobrych wiadomości” dla mieszkańców Tczewa. Otóż w drugiej połowie roku w mieście mają pojawić się płatne miejsca parkingowe. Jak przekonuje ratusz, płatne miejsca parkingowe mają być ułatwieniem dla mieszkańców, którzy szczególnie w okolicy Starego Miasta borykają się z kłopotami w zaparkowaniu swojego auta. Płatne miejsca parkingowe mają spowodować, iż właściciele samochodów nie będą zajmowali miejsc parkingowych godzinami, co spowoduje, że problem (o ile taki istnieje) przestanie być dokuczliwy, ponieważ część kierowców przestanie odwiedzać Stare Miasto, a część odwiedzi je tylko w przypadku wielkiej konieczności.

Jak zawsze po czasie podsumowań mijającego roku przychodzi czas na plany, które będą realizowane w bieżącym roku. Podsumowaniom poświęciłem dwa felietony i chyba na tyle. Nie chcę kontynuować tego tematu, ponieważ nawet gdybym chciał, to nic już pozytywnego nie przychodzi mi do głowy w kontekście wydarzeń, które miały miejsce w naszym mieście.

Podsumowanie mijającego roku rozpocząłem już w jednym z wcześniejszych felietonów, poświęcając go sprawom sportu. Teraz przyszedł czas na kolejne podsumowania. Jedna chyba z najważniejszych informacji i zarazem bardzo smutnych to fakt, iż miasto się wyludnia w dość dużym tempie. Obecnie Tczew to już tylko około 54 tysiące mieszkańców, czyli wynik z 1980 roku. Jeżeli tak duża dynamika spadku ilości mieszkańców się utrzyma niebawem liczba mieszkańców Tczewa spadnie poniżej 50 tysięcy, czyli do poziomu z 1977 roku. Ta sytuacja wpisuje się niestety w politykę sprowadzania Tczewa do roli głęboko prowincjonalnego miasta i sypialni Gdańska. I to jest chyba główna przyczyna tego, iż liczba mieszkańców maleje.

Poziom manipulacji informacjami i wydarzeniami w niektórych mediach jest tak ogromny, iż czasami trudno uwierzyć w to, że mamy do czynienia z oszukiwaniem ludzi. Zdumiewa fakt, że tak wielu ludzi przyjmuje bezkrytycznie kit, który im się wciska do takiego stopnia, iż są skłoni wyjść na ulice i manifestować, chociaż tak naprawdę nie wiedzą, przeciw czemu lub zaczym.