Wielkie nadzieje sierpnia, zachwianie bolszewickim systemem, a w konsekwencji wypowiedzenie wojny narodowi polskiemu poprzez wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku, bo tak należy to określić. Taki był finał tamtych wydarzeń. Tych, którzy przygotowywali stan wojenny, a następnie go realizowali trudno nazwać Polakami. Byli to po prostu pachołki Moskwy realizujące interesy bolszewickie oraz swoje i swoich rodzin. Polska i naród ich nie interesował. Upadek komunizmu w Polsce w 1989 roku nie był podyktowanym tym, iż oprawcy komunistyczni zrozumieli swój błąd tylko tym, iż nie było już co kraść, bo gospodarka była w totalnym rozkładzie, a Moskwa miała swoje problemy.
Niemniej Polska posiadała zaplecze gospodarcze w postaci fabryk, banków, itp. I oto toczyła się gra w 1989 roku przy „okrągłym stole”, kto przejmie aktywa państwa! Niestety, dogadanie się przy „okrągłym stole” z bolszewickimi namiestnikami ówczesnych elit opozycyjnych, a następnie „gruba kreska” Mazowieckiego, spowodowały, że oprawcy komunistyczni uwłaszczyli się przejmując między innymi fabryki, banki, itp. Żaden bolszewicki kacyk nigdy za nic nie odpowiedział. Ten fakt do dzisiaj ciąży na naszej najnowszej historii i relacjach międzyludzkich. To, co obserwujemy dzisiaj, czyli totalna opozycja, plucie na Polskę w Brukseli, kreowanie przez opozycję polityki wstydu, fałszowanie historii, to pokłosie właśnie tamtego okresu i nie rozliczenia bandyckiego okresu komunizmu i ludzi z tym systemem związanych. Doszliśmy do skrajnie absurdalnego momentu, że bolszewicy zasiadający w ławach i władzach przestępczej organizacji, jaką była Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, dzisiaj zasiadają w ławach Parlamentu Europejskiego! W tym miejscu należy zadać sobie pytanie: czyje interesy obecnie reprezentują, skoro plują na Polskę? Ogromna część gospodarki, której jeszcze nie sprzedali dalej jest kontrolowana przez byłych kacyków komunistycznych lub ich potomków. Tak jest również w bardzo wielu samorządach okupowanych przez byłych bolszewików lub ich dzieci. Należy zadać sobie pytanie, co stało się z ikonami solidarności takimi jak Lech Wałęsa, Adam Michnik czy Władysław Frasyniuk, który ostatnimi wypowiedziami przekroczył wszelkie granice? Jaka twarz tych ludzi była prawdziwa, ta z czasów walki z komunizmem czy ta współczesna? Może wtedy walczyli głównie o własne interesy, a nie o interesy narodowe? Wałęsa, Michnik czy Frasyniuk powinni stać w pierwszym szeregu osób budujących wspólnotę, a są jednymi z tych, którzy najgłośniej podważają demokratyczne wybory. Tylko, dlatego że to ich środowisko, które nie mając żadnych konstruktywnych i korzystnych propozycji dla Polaków, nie wygrało wyborów.
Bardzo ucieszył mnie wywiad w cyklu Kawa z Gazetą Tczewską z Panem Konradem Gajewskim. Strajki w 1980 roku w tczewskim zakładzie „Polmo” były pierwszymi, które wybuchły w tamtym okresie w Polsce i tak naprawdę zapoczątkowały upadek komunizmu. Pan Konrad bardzo interesująco przedstawił atmosferę tamtego czasu. Jeden wątek tej rozmowy zwrócił szczególnie moją uwagę. A mianowicie groźby kierownictwa zakładu kierowane pod adresem Pana Konrada Gajewskiego, jego żony i dzieci. Szkoda, że nie pada nazwisko tego bolszewickiego kacyka, który kierował groźby karalne pod adresem Pana Konrada i jego rodziny. Jest to przykład nie rozliczenia się z komunizmu. Pan Konrad internowany, a jego rodzina przeszła zapewne gehennę. Komunistyczny kacyk i jego rodzina zapewne wiedli sobie spokojne i wygodne życie? A powinien być potraktowany jak zwykły pospolity przestępca.
Czy dlatego, że nie rozliczono okresu komunizmu i bolszewickich kacyków pomnik solidarności w Tczewie jest w przypadkowym, byle jakim miejscu, żeby upokorzyć bohaterów tamtego okresu, a wydarzenia żeby poszły w zapomnienie? Osobiście uważam, że tak właśnie jest. Za to czerwona bolszewicka gwiazda na pomniku żołnierzy sowieckich przy 30 Stycznia ma się świetnie.
Napisz komentarz
Komentarze