Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon u 38-letniego kierowcy renault oraz 34 i 66-letniej pasażerki. 19-letni mężczyzna w stanie krytycznym trafił śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala.
Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że podróżujące z tyłu osoby nie miały zapiętych pasów bezpieczeństwa. Świadczyć mogą o tym obrażenia, a także lokalizacja ciał ofiar.
Jak przyznają strażacy, poszkodowani znajdowali przy przedniej szybie pojazdu.
- Okoliczności zdarzenia mogą świadczyć o tym, że pasażerowie podróżowali bez zapiętych pasów na tylnym siedzeniu. Na fotelu obok kierowcy zainstalowany był fotelik dziecięcy - mówi mł. kpt. Michał Myrda z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Tczewie.
Jedna z hipotez wypadku mówi, że kierowca w czasie jazdy sięgał do schowka pasażera, gdzie też zakleszczona była jego ręka. Na nagraniu z miejscowego monitoringu widać, że pojazd stopniowo z jednostajną prędkością zjeżdża na przeciwległy pas drogi, nie wykonując żadnego nagłego manewru.
Tył pojazdu nie został praktycznie w ogóle zniszczony, a świadkowie zdarzenia, którzy udzielali pomocy poszkodowanym, nie byli w stanie wydobyć ich z auta.
Pasy ratują życie
Wiele osób wciąż lekceważy obowiązek zapinania pasów bezpieczeństwa. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę z tego, jakie może nieść to za sobą konsekwencje. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy specjalistę w tej dziedzinie.
- Pasy bezpieczeństwa są uważane za jeden z największych wynalazków XX wieku. Prawidłowo zapięty ratuje nasze zdrowie i życie – mówi Marek Konkolewski, ekspert do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego. - Nie wszystkich stać na nowe auta za kilkaset tysięcy złotych, które wyposażone są w najnowocześniejsze systemy bezpieczeństwa, ale każdego stać na zapinanie pasów. To jest luksus, z którego ja korzystam i zachęcam do tego wszystkich. Czynność ta trwa od 5 do 10 sekund i wchodzi w nawyk jak poranne mycie zębów, czy jedzenie śniadania... Można znać wszystkie przepisy, być dobrym kierowcą, ale nie da się przewidzieć wszystkich sytuacji, które mogą nas spotkać na drodze – podkreśla Marek Konkolewski.
Podczas gwałtownego wytracenia prędkości na organizm działają niewyobrażalne przeciążenia, a ludzkie mięśnie nie są w stanie utrzymać podróżnych w samochodowym fotelu.
- W chwili uderzenia w nieruchomą przeszkodę działają na nas siły od 1 do nawet 2 ton. Jeśli poruszamy się z prędkością 50 km/h, uderzenie w stałą przeszkodę można porównać do zrzucenia pojazdu z 3. piętra budynku. Prawidłowo zapięte pasy są w stanie wytrzymać siłę do 2,5 tony – o tym warto pamiętać – wyszczególnia wieloletni policjant.
Fot. KPP Tczew
Ekspert radzi
Wiele osób twierdzi, że w chwili wypadku pasy nie tylko nie ratują życia, ale także utrudniają ewakuację z pojazdu.
- Nie można ukrywać, że dochodzi do takich przypadków, ale jest to zaledwie promil wszystkich zdarzeń. Wbrew utartym poglądom pasy pozwalają przede wszystkim zachować przytomność i podjąć stosowne kroki, aby wydostać się z pojazdu. Pamiętajmy, że jeśli stracimy przytomność lub doznamy wielonarządowych urazów ciała, nie będziemy w stanie opuścić pojazdu bez pomocy osób trzecich. Warto zakupić tzw. nóż życia, który w momencie napięcia pasów pozwoli nam na ich przecięcie i wydostanie się z auta – radzi Marek Konkolewski. - Pamiętajmy również, aby zwrócić uwagę na naszych pasażerów. Czasami poproszenie o zapięcie pasów jest dla nas sytuacją niekomfortową, ale wówczas warto obrócić to w żart lub wytłumaczyć, czym grozi taka jazda. Osoby siedzące z tyłu bez zapiętych pasów stanowią żywą torpedę, która lecąc do przodu niszczy wszystko, co stanie jej na drodze. Nawet gdybyśmy jeździli bardzo ostrożnie, zawsze może dojść do zdarzenia nie z naszej winy – puentuje Marek Konkolewski, ekspert do spraw bezpieczeństwa w ruchu drogowym.
Jacek Trzosowski
Napisz komentarz
Komentarze