Najsłabszą reprezentację w tym gronie mają chyba piłkarze nożni. W zasadzie, przy całym szacunku do braci piłkarskiej, nie mogą pochwalić się żadnymi spektakularnymi sukcesami. O ile się nie mylę ostatnią drużyną na przestrzenia przynajmniej 50 lat, która aspirowała do wejścia do drugiej ligi była Wisła Tczew, której się to jednak nie udało. Nie wiem, czy brak awansu był efektem umiejętności ówczesnych piłkarzy czy syndromu pokazanego w filmie „ Piłkarski Poker”? Dzisiaj nie ma to już szczególnego znaczenia. I to było chyba największe osiągnięcie tczewskich drużyn piłkarskich. Jednak ta grupa sportowa posiada najlepszą infrastrukturę sportową. Stadion przy ul. Elżbiety, czy kilka lub kilkanaście „orlików” trudno to zliczyć.
Jednak teraz, jak za sprawą czarodziejskiej Różdżki Davida Copperfielda, pojawił się kolejny, zamieniony ze stadionu lekkoatletycznego na stadion piłkarski przy ulicy Bałdowskiej. Piękne nowe bramki, nowe siatki zwiastują szybkie opanowanie stadionu przez piłkarzy. Jak zasłyszałem, piłkarze to taka brać, że jak dla siebie już wywalczą kawałek trawy, to już jej nie oddadzą i coś w tym jest. Tak trwała krótka radość z posiadania stadionu lekkoatletycznego. Oczywiście zaraz odezwą się głosy, że obie grupy sportowców mogą ze sobą współistnieć, co jest ewidentną utopią. Odbywający się mecz czy trening piłkarski dyskwalifikuje jednoczesny udział na tym stadionie lekkoatletów. Rzucający oszczepem niechcący może ugodzić bramkarza i co wtedy - będą grali w dziesiątkę? Albo pchający kulą na murawę może spowodować, że piłkarz pomyli piłkę z kulą i złamie sobie nogę. Z kolei piłka może wylecieć pod nogi biegającego na bieżni lekkoatlety powodując jego kontuzję. Faktem jest, że zawsze lekkoatleci mogą odpocząć w środku bramki nikomu nie przeszkadzając, tylko trenerzy muszą zadbać o kaski np. rowerowe dla zawodników będących w bramce, bo uderzenie piłką może być bolesne.
Niestety w kontekście stadionu lekkoatletycznego od początku realizuje się scenariusz, który przewidziałem - a tak myślałem, że będą się mylił. Od początku projekt był marny, bez wizji. Pieniędzy zabrakło nawet na dokończenie tego czegoś z najniższym certyfikatem PZLA. A teraz jeszcze okazuje się, że tak zwany stadion lekkoatletyczny staje się stadionem piłkarskim, czego nawet ja nie przewidziałem w najgorszych snach.
Zastanawiam się tylko, gdzie są teraz działacze, społecznicy, którzy parli do budowy stadionu lekkoatletycznego w takiej formie? Nie słuchaliście nikogo, kto miał inną wizję. Jak doprowadziliście do budowy tego czegoś, to teraz stańcie na wysokości zadania i walczcie o zachowanie stadionu lekkoatletycznego, bo za chwilę będziecie prosili piłkarzy o wejście na stadion lekkoatletyczny?
Zastanawiającym jest jednak to, w jaki sposób Polski Związek Lekkiej Atletyki sfinansował budowę stadionu piłkarskiego? Może warto zwrócić się do PZLA o wyjaśnienie jak to się dzieje? Czy parcie do przyjętej koncepcji budowy stadionu lekkoatletycznego od początku nie miało na celu wprowadzenie również piłkarzy na stadion? Tego nie wiem, ale myślę, że mieszkańcom oraz grupie tczewskich lekkoatletów należą się wyjaśnienia. Myślę, że społecznicy związani z tym projektem, media lokalne oraz radni powinni wyjaśnić całą sprawę. W innym przypadku obawiam się, że po stadionie może pozostać tylko bieżnia, a lekkoatleci będą musieli pytać się o pozwolenie wejścia piłkarzy. Niestety jestem pełen obaw, co do przyszłości tzw. stadionu lekkoatletycznego, który jeszcze nie został ukończony, a już go praktycznie nie ma. Oby nie skończył tak jak „przystań”?
https://www.facebook.com/olek.wojciechowski.1829/
Napisz komentarz
Komentarze