Zostawmy prima aprilis za sobą, chociaż czasami mam wrażenie obserwując wydarzenia wokół nas, że trwa on przez cały rok. Przed nami rozpoczęcie remontu kolejnego odcinka ulicy Gdańskiej. Pamiętając to, co działo się podczas remontu poprzedniego fragmentu ulicy, możemy być pełni obaw, co nam zafundują włodarze na kilka miesięcy. Ogromne szczęście w tym nieszczęściu związanym z pandemią koronawirusa jest fakt, że miasto jest wyludnione, a ruch uliczny został ograniczony w sposób naturalny do niezbędnego minimum. Z tego powodu zapewne włodarze bardzo się cieszą, ponieważ lepszego scenariusza, dla nich, nikt nie mógł napisać. Puste ulice w początkowej fazie remontu, to będzie zbawienie organizacyjne. Pamiętamy, a jeżeli nie, to przypomnijmy sobie, co działo się na ulicach miasta podczas remontu poprzedniego fragmentu, chaos i ogromne korki. Tak jak nie słyszałem o konsultacjach społecznych przed rozpoczęciem pierwszego etapu, tak nie wiem czy ktokolwiek słyszał o konsultacjach społecznych przed rozpoczęciem tego etapu.
Dlaczego uważam, że jest to bardzo ważne? Ponieważ, podczas remontu pierwszego odcinka ulicy Gdańskiej, ucierpiało bardzo wiele firm, które nie mogły prowadzić normalnie swojej działalności i poniosły ogromne straty. Nikt z włodarzy wtedy tym się nie przejął, a przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo. Współczuję przedsiębiorcom ulokowanym na wysokości fragmentu ulicy, który zostanie obecnie remontowany. Koronawirus spowodował, że wielu z nich zostało już obecnie dotkliwie poturbowanych i nie wiadomo, jak długo będą wracali do normalności, o ile w ogóle jeszcze się da. Niestety jestem pełen obaw o najbliższą przyszłość tych małych przedsiębiorców, bo większość to chyba tacy? Zamknięcie ulicy spowoduje przedłużenie skutków koronawirusa, nawet jeżeli przestanie istnieć i uporamy się z tym problemem. Przedsiębiorców czekają niestety bardzo trudne chwile. Ulokowani przy ul. Gdańskiej i okolicy, powinni mieć głęboką wiarę, że remont będzie trwał krótko, bo jeżeli nie, to skutki będą dla nich o wiele trudniejsze niż te, które ponieśli przedsiębiorcy podczas remontu pierwszego odcinka. Obawiam się, że wielu tego nie przetrwa. Mam nadzieję, że włodarze wzięli to pod uwagę i dbając o interes wspólnoty lokalnej, mają jakieś propozycje rozwiązania tego problemu. Osobiście uważam, że terminy przyjęte do realizacji tej inwestycji są mało realne, ale obym się mylił, bo wszystkim wyszłoby to na dobre.
Na zakończenie, odchodząc od tych trudnych tematów, pragnę pogratulować włodarzom świetnie zainwestowanych, naszych (czytaj mieszkańców) 150 tysięcy złotych w film "Futro z misia", który otrzymał cztery prestiżowe nagrody „Złote Węże„ w kategoriach: najgorszy film roku, najgorsza reżyseria, najgorszy scenariusz i najgorszy duet na ekranie.
Czy to, aby nie oddaje stanu naszych włodarzy?
Olek Wojciechowski
Niniejszy felieton jest prywatną opinią autora. Ukazuje się cyklicznie w tygodniku "Gazeta Tczewska", którą można kupić w punktach sprzedaży prasy na terenie Tczewa i powiatu tczewskiego.