Kolejna rozprawa w Sądzie Rejonowym w Malborku nie przyniosła przełomu, za to obfitowała w potyczki słowne i zwarcia pomiędzy świadkami a oskarżycielem posiłkowym oraz obrońcą prezydenta. Przypomnijmy, że prezydent Pobłocki trafił na ławę oskarżonych w związku z możliwością niezgodnego z prawem pozyskania zapisu z miejskiego monitoringu oraz przekazaniem go prezesom miejskich spółek, czym miał m.in. naruszyć przepisy dotyczące ochrony danych osobowych mieszkańców uwiecznionych na nagraniu. Prezesi ZUOS oraz ZWiK użyli nagrania jako dowodu w innym procesie, w którym pozwali Zbigniewa Urbana oraz jego brata za szkalowanie dobrego imienia za sprawą przygotowania i rozpowszechnienia w czerwcu 2015 r. ulotek i plakatów pn. „Władza się wyżywi”. Brat byłego radnego nie był osobą publiczną i teraz uważa się za pokrzywdzonego.
„To była próbą podważenia mojej wiarygodności”
15 lutego w sali rozpraw stawiło się trzech świadków: były radny i brat oskarżyciela posiłkowego Zbigniew Urban, Marcjusz Fornalik, prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Tczewie oraz pracownik Straży Miejskiej w Tczewie, który zgrywał na płytę kluczowe nagranie. Wysłuchanie trwało niespełna cztery godziny. Najważniejszym momentem było zeznanie prezydenta Mirosława Pobłockiego oraz przedstawienie przyjętej przez włodarza linii obrony. Już na wstępie włodarz oświadczył, że nie będzie odpowiadał na pytania pokrzywdzonego, następnie przekonywał sędziego Bartosza Bystrka, że nie złamał prawa, które w zakresie udostępniania czy pozyskiwania nagrań jest wyjątkowo nieprecyzyjne, co ma potwierdzać Rzecznik Praw Obywatelskich czy Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
- Konsultowałem to z prawnikami oraz sekretarz miasta. Wszyscy przekonywali, że nie ma przeszkód prawnych, by udostępnić to nagranie. Byliśmy przekonani, że czyn (akcja plakatowa – dop. red.) wypełnia znamiona przestępstwa, co zostało później potwierdzone wyrokiem sądu - mówił włodarz przed sądem.
Włodarz nawiązał do skazania karą grzywny radnego Urbana oraz jego brata w procesie karnym. Należy zaznaczyć, że nie wyrok nie dotyczył bezpośrednio rozpowszechniania plakatów na słupach ogłoszeniowych, a wypowiedzi w prasie oraz udostępnienia ulotki w internecie. Z kolei wywołana do tablicy sekretarz miasta, będzie musiała pojawić się na kolejnej rozprawie, którą wyznaczono na kwiecień - tak zadecydował sędzia.
- Akcja odbiła się szerokim echem i była próbą podważenia mojej wiarygodności. Konsekwencją tego były liczne publikacje prasowe. W czerwcu spotkaliśmy się z prezesami (na plakatach znaleźli się Marian Cegielski, Kazimierz Homa oraz Marcjusz Fornalik – dop. red.) i doszliśmy do wniosku, że wystąpimy z pozwem na drogę sądową. To co wydarzyło się w styczniu w Gdańsku pokazuje, że hejt może być groźnym zjawiskiem.
Dwie daty - kiedy wystąpiono o nagranie?
Do prowadzenia sprawy zaproponowano mec. Joannę Grodzicką, tę samą, która dziś broni włodarza w procesie karnym. Jej osobę miał wskazać ówczesny prezes ZUOS. Jak zeznał prezydent, 1 lipca 2015 r. mecenas oficjalnie wystąpiła do straży miejskiej o wydanie nagrania. Tę datę należy zestawić z zeznaniami komendanta Straży Miejskiej w Tczewie oraz inną datą - 9 czerwca 2015 r. W styczniu br. Andrzej Jachimowski mówił przed sądem, że tego dnia prezydent zwrócił się do niego z prośbą-poleceniem zabezpieczenia nagrania, na którym uwieczniono osoby rozklejające plakaty. Teraz do sądu będzie należeć ocena czy takie działanie włodarza naruszało obowiązujące procedury i było przekroczeniem uprawnień.
- Kopię, którą otrzymałem od komendanta od razu przekazałem pani mecenas. Nagranie nigdy nie wydostało się poza urząd, wiedziałem o nim tylko ja, komendant, prezesi oraz mecenas.
Prezydent wyznał, że różne dane mieszkańców są udostępniane na zewnątrz np. te w zakresie ewidencji gruntów, jednak dopytywany przez sędziego, precyzował, że nie są wydawane osobom prywatnym a wyłącznie instytucjom, np. sądom. Zeznający w charakterze świadka Zbigniew Urban, stwierdził, że obrońca prezydenta, za wystąpienie o nagranie i jego odebranie, powinna zasiąść na ławie oskarżonych tuż obok prezydenta. Pytał także, skąd mecenas wiedziała o jakie konkretnie wystąpić do SM (data, miejsce). (...)
Napisz komentarz
Komentarze