Wielotygodniowe przygotowania, kompletowanie zespołów, opracowanie programów, w końcu wydatki na kampanię. A potem, mniej lub bardziej spektakularne porażki. Przełom października i listopada przekreślił lub zatrzymał na dłużej kilka ciekawie zapowiadających się, samorządowych karier w powiecie. Ale są też tacy, którym niewystarczające poparcie przy urnach pomogło w zdobyciu prestiżowych posad, których do tej pory raczej nie rozważali.
Doceniam wolność
Sposobu na zapełnienie pustki po kampanii i wcześniejszej pracy w urzędzie szuka największy pechowiec wyborów, Dariusz Górski. W październiku wydawało się, że jest na najlepszej drodze do przejęcia schedy po Patryku Demskim, którego zastępował w pelplińskim magistracie. Tymczasem przegrana 25 głosami z Tomaszem Czerwińskim spowodowała, że plany prysły jak mydlana bańka już po pierwszej turze. Przyszłość samorządowej pracy stanęła pod znakiem zapytania. „Na razie staram się o tym nie myśleć. Skupiam się na rzeczach, na które do tej pory nie miałem czasu – np. porządnie posprzątam garaż” – powiedział GT tuż po wyborczej przegranej. Dziś pół żartem, pół serio dodaje: „po 28 latach pracy naprawdę zaczynam doceniać wolność i swobodę”.
W życiu zawodowym mógłby powiedzieć „pas” i jako emerytowany policjant wieść życie szczęśliwego działkowicza. Każdy kto zna Dariusza Górskiego, wie, że taki scenariusz nie wchodzi w rachubę. O zawodowych planach na razie nie chce się wypowiadać. A polityka?
- Nadal widzę swoje miejsce w samorządzie. Wprowadziliśmy do rady czterech członków naszego komitetu i na pewno będę bacznym obserwatorem tego, co dzieje się w Pelplinie. Chciałbym zaoferować lokalnej społeczności doświadczenie, które zbierałem przez ostatnie lata, a co z tego wyjdzie, czas pokaże – mówi niedoszły burmistrz. Na razie, na fejsbuku Dariusza Górskiego pojawiło się zdjęcie z wyjazdu wypoczynkowego z rodziną. Pod nim 264 „lajki”.
Rozczarował się polityką
To było wartościowe doświadczenie, szansa poznania ciekawych ludzi i póki co to chyba na tyle – mówi z kolei o politycznej przygodzie Wojciech Drzeżdżon, niedoszły prezydent Tczewa. Głosy w sprawie tego czy jest przegranym ostatnich wyborów są podzielone. 13 proc., 3 tys. głosów i trzecie miejsce w pierwszej turze, to wynik niezły jak na osobę bez doświadczenia w samorządzie, która zaistniała na lokalnej scenie politycznej w połowie września br. Czy zebrany kapitał będzie procentować w kolejnych latach? To, jak się okazuje, raczej mało prawdopodobne. (...)
Napisz komentarz
Komentarze