- Wyjechałam z pracy w Starogardzie Gd. o godz. 16, dosłownie w ostatniej chwili - mówi Anna z Tczewa. - Korek w stronę Starogardu Gd. już był całkiem spory, do Tczewa jeszcze dało się jechać. Ludzie zawracali, szukali dróg objazdowych. Później dowiedziałam się, że okoliczni mieszkańcy przynosili pasażerom herbatę, a miasto wydało komunikat o poszukiwaniu wolontariuszy do odśnieżania ulic. Paranoja.
5 stycznia nie będą dobrze wspominać pasażerowie komunikacji autobusowej, którzy przed południem próbowali dostać się z Tczewa do Gdańska. W Różynach TIR-y „ugrzęzły” na śliskim podjeździe, zresztą podobnie jak w Starogardzie Gd. Jak przekazywali nam kierowcy, podróż trwała nawet ok. 2,5 godziny, a w czasie komunikacyjnego szczytu nie było szans na punktualnie kursujące „50” ani do ani ze stolicy naszego powiatu. Nieco lepiej było na kolei, chociaż i tu Czytelnicy informowali o opóźnieniach na stacji Tczew, jak i w trasie.
Śnieg trzeba było wywozić
Na tle Starogardu Gd. ulice Tczewa wyglądały bardzo dobrze. Po ustąpieniu opadów, na większości głównych szlaków dominował czarny kolor asfaltu.
- Robiliśmy co w naszej mocy, by usprawnić przejezdność na miejskich drogach. Mieliśmy trochę szczęścia, że do największych opadów doszło w weekend, gdy ruch jest zdecydowanie mniejszy - mówi Andrzej Fornalik, koordynator Akcji Zima, na miejskich drogach. - Zaangażowaliśmy trzy pługi, które pracowały pełną parą. 4 stycznia wyjeździły 8 godz., 5 stycznia już 35. Wystarczy powiedzieć, że w czasie największych opadów praktycznie nie zjeżdżaliśmy z dróg. Auta pracowały od godz. 20 - 5 stycznia, do godz. 17.00 - 6 stycznia. (...)
Napisz komentarz
Komentarze