- Ze sprawozdań finansowych spółki wynika, że momencie pańskiego powołania do zarządu, firma znajdowała się w bardzo złej kondycji finansowej. Od tamtego czasu zmieniło się wiele. Zrezygnował prezes oraz jego zastępca, a po kolejnym roku spółka złożyła wniosek o upadłość. Co dalej z tczewską stocznią?
- Wziąłem sobie za punkt honoru, by uratować zakład. Nie wiedziałem jednak co mnie tu spotka. Od lipca 2016 r. w spółce trwają kontrole służb skarbowych i nie tylko, których wyniki zapewne zostaną opublikowane po ich zakończeniu. W niektórych aspektach toczą się również postepowania prokuratorskie. Zawiadomienie do prokuratury dotyczy nieprawidłowości w prowadzeniu ewidencji środków trwałych w budowie. Dodatkowo zostały rozszerzone przez prokuraturę o nieprawidłowe prowadzenie ksiąg rachunkowych. Potrzebowałem dwunastu miesięcy, by nabrać pewności, że nie ma innej możliwości jak zawiadomienie organów ścigania. Proszę sobie wyobrazić miny głównych akcjonariuszy, którzy licząc na zyski za 2015 r., już po dwóch tygodniach mojej działalności w spółce, otrzymali informację, że czystej straty jest ok. 7 mln zł. Dostali także informację, że aktywa ulokowane w należnościach budzą moje wątpliwości w blisko 100 proc.
- Trzeba było pozamykać sprawy z przeszłości, by myśleć o przyszłości?
- Nie było żadnej szansy, by spółka mogła produkować rentowanie, bez wyczyszczenia przeszłości. To czyszczenie miało się odbyć m.in. za pomocą cesji należności oraz wykonania umowy inwestycyjnej dotyczącej objęcia emisji akcji, które pozwoliłyby zakończyć zapowiadane inwestycje, na które spółka pobrała kredyty oraz wyprowadzić produkcję na poziom pozwalający na obsługę zadłużenia. A tak naprawdę, od 2013 r. zmieniło się tu niewiele. Jedyny budynek, który spełnia obecne wymagania, to ten który udało się wyremontować w 2016 r. Postawiłem w 2016 r. niezbędny warunek do tego, by w ogóle myśleć o uratowaniu zakładu. On nie został spełniony, w związku z czym pojawił się wniosek o ogłoszeniu upadłości. Ale nie na zasadzie - składam wniosek, rezygnację i koniec. (...)
Napisz komentarz
Komentarze